Tuesday, February 23, 2016

Podpis Lecha Wałęsy

Sprawa teczek TW Bolka rozpala opinię publiczną w Polsce od ubiegłego tygodnia. Tematyką tego bloga nie jest prawda historyczna, nie zamierzam też dokonywać żadnych ocen w materii współpracy Lecha Wałęsy z SB. Niemniej jednak warto nadmienić, że jest aspekt sprawy, który dotyczy praw własności intelektualnej. W dniu 13 marca 2015r. Lech Wałęsa złożył do Urzędu Patentowego wniosek o udzielenie prawa ochronnego na znak towarowy stanowiący w istocie wzór jego podpisu (po lewej). Znak otrzymał nr zgłoszenia Z.440207 i zgłoszony został dla usług w klasach 41: publikowanie książek, organizowanie i prowadzenie kongresów, organizowanie i prowadzenie seminariów, organizowanie i prowadzenie sympozjów i 45: badania prawne. 

Powszechnie wiadomo, że należy badać podpis danej osoby w danym okresie, jest to jednak pewien punkt odniesienia dla chętnych, chcących pobawić się w grafologów.

Saturday, February 13, 2016

Roman Giertych v. Fakt - koncepcja listów do redakcji

Mec. Roman Giertych zdecydowanie jest osobą zauważalną w życiu publicznym naszego kraju, czy to z racji prowadzonej początkowo działalności politycznej czy też prawniczej. Wyrazistość jego poglądów i wypowiedzi powoduje, że ma on rzesze swoich przeciwników czy mówiąc językiem internetowym - "hejterów" nieprzebierających w słowach i niekoniecznie odnoszących się merytorycznie do jego działalności czy słów. 

Hejt internetowy bardzo często ma miejsce pod artykułami prasowymi odnoszącymi się do jakichś wydarzeń. Tak też miało miejsce w stanie faktycznym niniejszej sprawy. Otóż pod jednym z artykułów dziennika Fakt dotyczącym działań Romana Giertycha - rozlała się fala hejtu i komentarzy personalnych, które w sposób niebudzący wątpliwości naruszały jego dobra osobiste. Giertych niebacząc na regulacje dotyczące odpowiedzialności podmiotu świadczącego usługi elektroniczne pozwał wydawcę dziennika - Axel Springer Polska sp. z o.o. o naruszenie dóbr osobistych. Argumentował przy tym, że wpisy na forum internetowym mają charakter tzw. "listów do redakcji" (art.12 ust.1 pr.prasowego), za które odpowiedzialność ponosi wydawca gazety.

Sądy obu instancji nie podzieliły argumentacji powoda. Wskazały przede wszystkim na niemożność oparcia się w sprawie na odpowiedzialności przypisanej wydawcy, bowiem w kontekście wpisów na forum pod artykułami pozwany pełni rolę podmiotu świadczącego usługi elektroniczne. Oznacza to, że koncepcja listów do redakcji jest całkowicie nietrafiona. Administrator forum nie ma bowiem żadnego wpływu na samą publikację komentarza i jego treść. Może, a nawet musi reagować - ale dopiero następczo. Przesłanką odpowiedzialności administratora forum internetowego jest wyłącznie "wiedza" dotycząca bezprawności umieszczonych treści. Zatem odpowiedzialność administratora powstaje tylko wówczas, jeśli mając wiedzę o bezprawnych treścią - nie usunie ich niezwłocznie. Wówczas odpowiada za naruszenie praw osób trzecich na równi z naruszycielem. W niniejszej sprawie mec. Giertych nie wystąpił do pozwanego z żądaniem usunięcia komentarzy - tylko od razu wytoczył mu proces. Szczerze zastanawiam się czy przyjął wskazaną koncepcję celowo, czy też najzwyczajniej w świecie się pomylił, ale chcąc zachować twarz nie chciał się wycofać z procesu. Zadanie było jednak karkołomne i w aktualnym stanie prawnym niezbyt realne do wykonania - chyba, że faktycznie wykazałby, że pozwany w istocie posiadał wiedzę o treści komentarzy.

Sprawa dotarła do SN (sygn. akt I CSK 128/13) i została nawet cofnięta do ponownego rozpoznania, nie jednak z powodu uznania zasadności argumentacji powoda co do istoty, ale z powodu niedostatecznego wyjaśnienia czy pozwany posiadał jednak wiedzę o bezprawnym charakterze umieszczonych treści. Ostatecznie więc mec. Giertych przegrał sprawę, po ponownym rozpoznaniu Sąd Apelacyjny w Warszawie po ponownym rozpatrzeniu ponownie oddalił roszczenie powoda.

Na marginesie wskazać jednak należy na ciekawy aspekt omawianej sprawy. Logika przyjęta przez Sąd Najwyższy pozwala przyjąć, że czasem działania podmiotu świadczącego usługi elektroniczne podjęte w dobrej wierze mogą się obrócić przeciwko niemu. Zasadą jest, że administrator nie ma obowiązku podejmowania działań moderujących w stosunku do umieszczanych komentarzy - musi bowiem reagować następczo. Jeżeli jednak poszedł o krok dalej niż jego obowiązki ustawowe i zaczął moderować komentarze, można na zasadzie domniemania faktycznego wywieźć z tego wniosek, iż o bezprawnym charakterze wiedział. Czasem chyba jednak nie warto wychodzić poza ustawowe minimum. 

Friday, February 12, 2016

Usługa a nie produkt - czyli o naiwnościach internetowych

Internet pełen jest naiwności i mitów dotyczących naruszania praw własności intelektualnej. Jedne mniej, innej bardziej naiwne, ale funkcjonują i są powielane, a my prawnicy musimy z nimi walczyć. Postanowiłem omówić jeden z takich przypadków. 

Trafiłem ostatnio zupełnie przez przypadek na aukcję internetową, na której autor sprzedawał "szablony na ubranka Minionki", "inspirowane" znaną bajką. Na marginesie - słowo "inspiracja" to też słowo klucz w środowiskach twórczych. Wiadomo, każdy szuka jakiegoś pomysłu na siebie, a najlepiej jest ogrzać się w blasku, rzeczy znanych i licencjonowanych.  Co więc jest przedmiotem wskazanej aukcji ? Nie produkt (jak na zdjęciu) szablon - lecz "usługa" - polegająca na "nakładzie mojej pracy i czasie poświęconym na wysłanie mailem gratisowego szablonu" oraz do tego ubranka również w gratisie. Grzech nie skorzystać, jak tu same gratisy. Żeby jednak nie było, że autor nie ma świadomości prawnej - przestrzega nabywcę, iż sprzedawany produkt nie jest produktem licencjonowanym dlatego też nie może być kopiowany, rozpowszechniany, redystrybuowany w celach zarobkowych / komercyjnych. 

Autor tego, krótkiego opisu aukcyjnego pewnie nie ma nawet świadomości ilu kwestii związanych z prawem własności intelektualnej dotknął. A czy jego działanie jest skuteczne i obroni się przed zarzutami naruszenia praw własności intelektualnej? Oczywiście nie. Nie sprzedaje bowiem, żadnej usługi lecz produkt, który traktować można choćby w kategoriach dzieła zależnego, na korzystanie z którego nie uzyskano zgody uprawnionego (autor sam to przyznaje). Próba ubrania zaś sprzedaży w formę "usługi" jest całkowicie nieskuteczna. Autor pozornie oferuje sprzedaż "usługi" ale w istocie sprzedaje produkt, przez co dopuszcza się deliktu naruszenia autorskich praw majątkowych. Nie powiem, że gratuluję pomysłowości, bo raczej współczuje naiwności...

Czy umieszczenie linku narusza prawa autorskie?

Kwestia odpowiedzialności za umieszczanie linków w internecie to "never ending story" prawa własności intelektualnej. Tradycyjnie jest to pytanie o kwestię rozpowszechnienia danego materiału w Internecie, mianowicie - czy mogę rozpowszechnić coś co już jest rozpowszechnione dlatego, że umieszczę do tego materiału link?  Z logicznego punktu widzenia - nie. Przecież umieszczenie czegoś w Internecie powoduje, że każda osoba ma dostęp do tego materiału, nie można więc dokonać powtórnego rozpowszechnienia. Istotne jednak, w kontekście praw autorskich, do czego umieszczony został link. W sprawie Svensson C-466/12 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że w przypadku linkowania do utworów znajdujących się w Internecie nie dochodzi do ich publicznego udostępnienia, ponieważ nie ma wówczas nowej publiczności. Sprawa dotyczyła jednak sytuacji, w której utwór znalazł się w Internecie za zgodą danej osoby. A co gdy linkujemy do treści, które naruszają prawa autorskie ? W jednym z niedawnych orzeczeń kwestię tę analizował Sąd Apelacyjny w Warszawie. Sprawa zaś dotyczyła umieszczenia tzw. głębokiego linku na profilu w portalu facebook. Sąd pochylił się nad kwestią odpowiedzialności za linkowanie i wyraził opinię odmienną od tej prezentowanej we wskazanymi i innych wyrokach TSUE. Nie zgodził się bowiem z tezą, iż warunkiem uznania odpowiedzialności, jest kryterium "nowej publiczności" do jakiej ma dotrzeć udostępniany utwór, a przez to uznania że doszło do nowej formy eksploatacji utworu. Zdaniem sądu dla uznania, iż doszło do eksploatacji na polu udostępniania, wystarczy zamieszczenie linku, który powoduje odtworzenie utworu. Mamy bowiem do czynienia zarówno z aktem woli, ale także z transmisją. Sąd podszedł do analizowanej problematyki "słusznościowo", wziął bowiem pod ochronę interesy twórców/ uprawnionych i wydaje się, że dał im prym, względem tradycyjnego sposobu postrzegania form eksploatacji utworów. Wyrok SA w Warszawie - I Aca 1663/13.

Oskarżona Wiera Gran i dobra osobiste

Tym razem o cytacie, ale nie w kontekście prawa autorskiego, ale odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych. Kilka dni temu Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie o sygn. I CSK 231/15. Sprawa dotyczyła naruszenia dóbr osobistych - kultu pamięci po osobie zmarłej słynnym pianiście Władysławie Szpilmanie. Spadkobiercy Szpilmana pozwali pisarkę Agatę Tuszyńską oraz wydawnictwo, które w 2010r. wydało książkę zatytułowaną "Oskarżona Wiera Gran". Książa opowiada o tragicznej historii artystki nazywanej polską Edit Piaf. Tragizm postaci polegał na oskarżeniu jej o współpracę z Gestapo, przy czym oskarżenia padały również ze strony Szpilmana jej dawnego akompaniatora. Gran po wojnie została oczyszczona z zarzutów w procesie Centralnego Komitetu Żydów Polskich jednak oskarżenia te położyły się cieniem na całym jej dalszym życiu.

Autorka książki zastosowała szerokie cytaty z wypowiedzi Gran, która oskarżała Szpilmana o współpracę z Gestapo mówiąc, iż był on policjantem w Getcie.  Rodzina Szpilmana poczuła się dotknięta tymi fragmentami książki, jednak przegrała w dwóch instancjach. Sądy stwierdziły, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych bowiem nie została spełniona przesłanka bezprawności. Autorka cytowała wypowiedź Gran, wskazała przy tym, że nie jest w stanie potwierdzić wiarygodności tych słów. Sąd Najwyższy cofnął sprawę do ponownego rozpoznania z przyczyn formalnych, dał jednak wyraźną wskazówkę interpretacyjną Sądowi Apelacyjnemu, która może być niepokojąca. Jak wskazał sędzia Wrzeszcz - Rzetelność autora książki to nie tylko prawidłowe zebranie informacji, lecz także sposób ich zaprezentowania, stworzenie kompozycji. Twórca musi dążyć do tego aby ograniczyć ryzyko naruszenia dóbr osobistych osób, które są opisywane.

Problem polega na tym, że prawda jest w tych okolicznościach nieweryfikowalna. Skąd zatem wiadomo, że te oskarżenia naruszają dobra osobiste Szpilmana? Jak więc autor ma przedstawić materiał - stanowisko danej osoby, bez jego wskazania? Uznanym w orzecznictwie sposobem wyłączenia bezprawności jest wyraźne zdystansowanie się do prezentowanej wypowiedzi - i jak się wydaje to właśnie autorka zrobiła. Nie można bowiem zapominać czy umniejszać prawu do swobody twórczej, które jest głęboko zakotwiczone w Konstytucji, a którego ograniczenie musi być proporcjonalne do prawa, z którym jest zestawiane. Z niecierpliwością czekam na uzasadnienie orzeczenie oraz na kolejne orzeczenie Sądu Apelacyjnego w sprawie.