Jedną z bezwzględnych przeszkód w uzyskaniu prawa do znaku towarowego jest "zła wiara" istniejąca po stronie zgłaszającego w momencie złożenia wniosku o ochronę. Orzecznictwo krajowe jak i unijne wykształciło szereg kryteriów, składających się na ocenę kiedy mamy z nią do czynienia. Generalnie są to sytuacje, w której zgłaszający wie, że znak mu nie przysługuje - należy do kogoś innego, lub zgłasza go w innym celu niż używanie - czyli w celu blokującym albo spekulacyjnym. Zagadnieniem złej wiary zajmował się Sąd Pierwszej Instancji w sprawie T-327/12, Simca Europe Ltd. v. OHIM / GIE PSA Peugeot.
W sprawie tej do ochrony jako znak europejski, zgłoszony został słowny znak towarowy - SIMCA dla m.in. towarów z klasy 12 - samochodów i innych pojazdów. Oznaczenie to jest znanym, chociaż nieużywanym od lat znakiem towarowym samochodów, należącym obecnie do koncernu Peugeota. Fakt że znak jest od lat nieużywany nie był okolicznością kwestionowaną w sprawie, podobnie jak to, że wybór tej nazwy nie był przypadkowy, a podyktowany nadal istniejącą powszechną znajomością znaku. Zgłaszający chciał bowiem wykorzystać oznaczenia w stosunku do skuterów.
Sąd w sprawie uznał istnienie złej wiary po stronie zgłaszającego i odmówił rejestracji wskazanego znaku towarowego. Wskazał przy tym na ochronę praw do znaku towarowego, która w istocie przeczy podstawowym zasadom ochrony. Skoro bowiem znaki były nieużywane od lat, zatem w świetle prawa były znakami formalnie istniejącymi podlegającymi stwierdzeniu wygaśnięcia. Sąd stwierdził, jednak, że sam fakt istnienia formalnego tych praw i dokonywania jego odnowień pomimo nieużywania, świadczyć może o istnieniu zamiaru wznowienia używania znaku.
Konkluzja z orzeczenia sądu jest następująca: znaki towarowe, które zbudowały pewną znaczącą rozpoznawalność, pomimo zaprzestania ich używania nadal podlegają ochronie, a konkretniej ochronie podlega ich wartość historyczna. Okoliczność zaprzestania używania znaku towarowego, nie ma przy tym większego znaczenia, skoro choćby potencjalnie istnieje możliwość wznowienia używania znaku.
Orzeczenie Sądu jest o tyle kontrowersyjne, że rozszerza ochronę znaku towarowego poza ramy jego rzeczywistego używania, przecząc de facto podstawowemu obowiązkowi konstrukcyjnemu prawa znaków towarowych. Wskazać też dodatkowo należy, że zgłaszający chciał uzyskać rejestrację znaku słownego obejmującego słowo simca, uprawniony zaś posiadał rejestrację wyłącznie znaków słowno-graficznych we wskazanej wyżej formie przedstawieniowej, więc w grę wchodziło tylko wykorzystanie elementu słownego dawnego oznaczenia. Orzeczenie to słusznie chroni jednak pewną wypracowaną rozpoznawalność znaku przed jej nieuprawnionym zagarnięciem. Uważam, że obok złej wiary w tego rodzaju sprawie zastosowanie powinna znaleźć inna podstawa prawna, związana z brakiem pierwotnej zdolności odróżniającej oznaczenia. Nie można bowiem zapominać, że w wielu przypadkach - szczgólnie dotyczących znaków znanych w PRL - brak jest aktualnie uprawnionych, zatem na ochronę tego rodzaju oznaczeń spojrzeć należy z perspektywy pewnych interesów wspólnych czy też domeny publicznej. W sytuacji więc, w której oznaczenie silnie rozpoznawalne w przeszłości na rynku zaczyna być używane przez podmiot niemający nic wspólnego z pierwotnie uprawnionym, dopiero gdy wykaże, że zbudował rozpoznawalność - tj. że odbiorcy kojarzą oznaczane towary z nim, a nie z pierwotnie uprawnionym, można przyznać mu ochronę.
Wyrok Sądu Pierwszej Instancji sygn.akt T-327/12, Simca Europe Ltd. v. OHIM / GIE PSA Peugeot