Monday, March 28, 2016

Pałac pod blachą w Warszawie i prawo autorskie

Spory z zakresu praw autorskich dotykają najróżniejszych i czasem najdziwniejszych przedmiotów. Przedmiotem, omówionej w niniejszym poście, sprawy jest "ekspertyza mykologiczno-budowlana" wykonana dla Pałacu pod Blachą w Warszawie. Dla niewtajemniczonych - jest to ekspertyza dotycząca oceny stanu zachowania danego obiektu pod kątem działających na niego czynników zewnętrznych i zagrożeń biologicznych (w szczególności grzybów.

Okoliczności sprawy dotyczyły wykorzystania wskazanej ekspertyzy w projekcie remontu/przebudowy rzeczonego Pałacu, do jakiej doszło bez sporządzenia odpowiednich umów między stronami. Powód,  twórca wskazanej ekspertyzy, domagał się zapłaty za jej wykorzystanie w oparciu o przepisy prawno-autorskie. Sądy obu instancji podzieliły jego argumentację i zasądziły żądaną kwotę. Pozwany konsekwentnie podważał możliwość spełnienia cech utworu z art. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych przez wskazaną ekspertyzę, aż sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Ten zaś pochylił się nad charakterem wskazanego dzieła, dochodząc do wniosku, że spełnia ono cechy utworu - tzw. dzieła technicznego. Zdaniem sądu, sam charakter techniczny dzieła, poruszanie się w ramach ustalonych i znanych metodologii, ograniczeń funkcjonalnych oraz założonych celów, nie oznacza automatycznie, iż dzieło nie posiada osobistego piętna twórcy. Sąd odrzucił też rygorystyczną koncepcję "statystycznej jednorazowości" wskazując, że cech utworu nie pozbawia wskazanej ekspertyzy fakt, że inni twórcy mogliby dojść do podobnych wniosków. W konsekwencji Sąd uznał, że wskazana ekspertyza spełnia cechy utworu, więc roszczenia powoda oparte na ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych są w pełni zasadne. Sygn. akt IV CK 763/04.

Które postępowanie zawiesić? Wyrok SN

18 lutego 2016r. Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok przełamujący dotychczasową linię orzecznictwa. Przedmiotem sprawy był spór wokół zarejestrowanego wzoru przemysłowego. Sąd uznał, że w przypadku toczących się równolegle spraw: przed Urzędem Patentowym RP o unieważnienie wzoru oraz przed sądem powszechnym o naruszenie praw do tego wzoru, Sąd winien dać prymat postępowaniu przed Urzędem Patentowym RP i zawiesić postępowanie cywilne do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez Urząd Patentowy RP, traktując je jako prejudykat. Sygnatura akt sprawy - II CSK 282/15. 

Wyrok jest niewątpliwie słuszny w odniesieniu do wzorów przemysłowych, co do których prawa uzyskane w Urzędzie Patentowym to tylko "rejestracja". Urząd  nie bada na etapie zgłoszeniowym czy spełnione zostały przesłanki ochrony, a jedynie czy wniosek spełnia warunki formalne. Etap unieważnienia wzoru - to właśnie etap, na którym dochodzi do badania spełnienia przesłanek - a raczej wykazywania przez wnioskodawcę, że wzór tych przesłanek nie spełnia, bo to na nim spoczywa ciężar dowodu. Słusznie więc rozstrzygnięcie Urzędu potraktowane zostało jako prejudykat - dopiero bowiem pozytywne rozstrzygnięcie w przedmiocie istnienia prawa, umożliwiać będzie badanie czy doszło do jego naruszenia przez Sąd. Konsekwencją stosowania tego orzeczenia, będzie jednak istotne przedłużenie trwania postępowania cywilnego. Postępowanie przed Urzędem Patentowym może trwać latami. Samo orzeczenie Urzędu (w pierwszej instancji) jest ostateczne ale podlegać może kontroli sądowo-administracyjnej. Zatem do czasu uzyskania prawomocności rozstrzygnięcia minąć może sporo czasu - przedłużony będzie stan niepewności prawnej. Każdy kto prowadził postępowanie przed Urzędem wie, że jeżeli stronie na tym zależy może je przedłużać, w zasadzie bez konsekwencji. Nawet więc w sytuacjach oczywistych, w których dowiedziono, że wzór jest kopią wcześniejszego wzoru lub znaku, albo np. jest używany na rynku od kilku lat, Sąd będzie musiał czekać na prawomocne rozstrzygnięcie przed Urzędem Patentowym RP. Może jednak presja stron wpłynie na sprawniejsze prowadzenie postępowania przez Urząd, a przede wszystkim stosowanie możliwości nałożenia na strony "prekluzji dowodowej" - uprawnienia, które pozostaje teoretyczne w praktyce Urzędu.

Sunday, March 27, 2016

Kindii v. Kindy czyli o ochronie znaku nieużywanego

Spółka Hyper Hygienics S.A. uprawniona do znaku towarowego KINDII, z którym styczność miał chyba każdy młody rodzic - hasło: nawilżane chusteczki dla dzieci (zdjęcie obok), pozwała spółkę Dramers S.A. używającej znaku KINDY dla oznaczenia m.in. proszków do prania dla dzieci (zdjęcie poniżej) o naruszenie prawa do znaku towarowego oraz dokonywania czynów nieuczciwej konkurencji. HH S.A oparł powództwo o wspólnotowe znaki towarowe, dlatego sądem rozpatrującym sprawę w I instancji był Sąd Wspólnotowych Znaków Towarowych i Wzorów w Warszawie. Zarówno Sąd I jak i II instancji oddaliły powództwo w sprawie, opierając je na zasadniczej okoliczności jaką był brak używania znaku towarowego przez powoda w odniesieniu do towarów, które mogłyby zostać uznane za konfuzyjne. Sądy uznały, że powód używa znaku towarowego jedynie w odniesieniu do chusteczek nawilżanych, zaś pozwany w stosunku do proszków do prania. Oba towary znajdują sie w jednej klasie, lecz nie sposób stwierdzić istnienie stosunku komplementarności miedzy nimi. Sprawa dotarła do Sądu Najwyższego,  który cofnął sprawę  do ponownego rozpoznania.  Sąd nie zgodził się z argumentacją sądów okręgowego i apelacyjnego, w zakresie ograniczenia badania naruszenia w odniesieniu do towarów dla których znak towarowy jest aktualnie używany.
W sprawie tej poruszone zostało niezwykle istotne zagadnienie - stanowiące jedną z podstaw prawa znaków towarowych. Chodzi bowiem o kwestię możliwości dochodzenia roszczeń z  naruszenia prawa do znaku towarowego przez podmiot, który znaku swojego nie używa w odniesieniu do towarów konfuzyjnych. Sądy obu instancji odmówiły ochrony powodowi, podkreślając również na marginesie, że udzielenie ochrony w takich okolicznościach mogłoby być postrzegane jako nadużycie prawa. Sąd Najwyższy, nie zgodził się z takim rozumieniem przepisów, wskazując, że nieużywanie znaku towarowego przez uprawnionego ma dopiero znaczenie po upływie 5 letniego okresu jaki upłynął od dnia udzielenia prawa, uprawniającego podmioty trzecie do stwierdzenia jego wygaśnięcia. 

Trudno podzielić zapatrywanie Sądu Najwyższego w powyższej kwestii. Sąd badając przesłanki naruszenia prawa do znaku towarowego bada ryzyko wprowadzenia odbiorców w błąd. Ryzyko to jest wypadkową zbadania wielu czynników i okoliczności sprawy. Jednak absolutną podstawą dla dalszego badania przesłanek istnienia tego ryzyka jest używanie danego znaku w obrocie. Ryzyko wprowadzenia w błąd odbiorców - pomimo że badane w pewnym sensie hipotetycznie, musi być realne - a dla stwierdzenia tej realności konieczne jest występowanie stanu - konkurencji rynkowej pomiędzy danymi towarami/usługami w obrocie. Jeżeli konsumenci mają być narażeni na ryzyko pomyłki to muszą mieć obiektywną szansę "zapoznania się" z dwoma oznaczeniami. Jestem szczerze zainteresowany rozstrzygnięciem jakie zapadnie w sprawie i ewentualnie dalszym przebiegiem sprawy, a sam póki co przygotowuje glosę do rzeczonego wyroku SN (sygn. akt I CSK 50/14). Poinformuję na blogu o jej publikacji.