Saturday, January 31, 2015

Pobita Ewa Kopacz - ochrona prawa do wizerunku osoby powszechnie znanej

źródło
Janusz Palikot podejmuje kontrowersyjne działania nie od dziś. W najnowszej odsłonie aktywności na swoim facebookowym profilu publikuje wizerunek pobitej premier Ewy Kopacz - w celu zwrócenia uwagi na brak przyjęcia przez Sejm RP ustawy o ratyfikowaniu konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Abstrahując zupełnie od politycznych i społecznych aspektów tego działania, powstają pytania w obszarze zakresu dozwolonego wykorzystania wizerunku osoby powszechnie znanej, jaką bezsprzecznie pozostaje premier Ewa Kopacz. 

Wizerunek każdej osoby znajduje się pod ochroną prawną. Aby móc go rozpowszechniać, co do zasady należy uzyskać zgodę danej osoby. Zasada ta doznaje ograniczeń w odniesieniu do osób powszechnie znanych. Zgodnie z art. 81 ust.2 pkt 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych: Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych. Celem wskazanego wyjątku jest dosyć oczywista możliwość prezentowania wizerunku tych osób jako ilustracji podejmowanych przez nie aktywności zawodowych, politycznych czy społecznych. Możliwość publikacji wizerunku osoby powszechnie znanej nie oznacza jednak całkowitego pozbawienia danej osoby prawa do wizerunku. Nie oznacza to, że wykorzystanie wizerunku danej osoby może być swobodne, musi ono bowiem mieścić się w zakreślonych wyżej ramach. Wykorzystanie wizerunku osoby powszechnie znanej, które znajduje się poza zakresem przytoczonego przepisu będzie naruszeniem prawa do wizerunku. I tak np. każde komercyjne wykorzystanie wizerunku osoby powszechnie znanej bez jej zgody będzie bezprawne. Nie można też ingerować i dokonywać zmian w utrwalonym i rozpowszechnianym wizerunku. Poza wskazanym bowiem wyjątkiem, osoba powszechnie znana korzysta  z ochrony prawa do wizerunku i ochrony dóbr osobistych jak każda inna osoba. 

Rozpowszechniając więc wizerunek premier Kopacz w tak zmienionej i kontrowersyjnej formie, Janusz Palikot dopuścił się naruszenia prawa do jej wizerunku. Dokonując ingerencji w wizerunek premier - stylizując ją na ofiarę pobicia i publikując to zdjęcie, znalazł się poza zakresem możności jego wykorzystania. z powołaniem na wskazany wyżej przepis.

Przesłanką naruszenia prawa do wizerunku jest bezprawność działania naruszyciela. Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem sądowym, bezprawność uchyla m.in. zgoda uprawnionego lub działanie w interesie publicznym. Nie wydaje się aby Janusz Palikot uzyskał zgodę premier na wykorzystanie jej wizerunku. Nie wydaje się też, aby tego rodzaju aktywność można było uzasadnić działaniem w interesie publicznym. Działanie w tym interesie musi bowiem pozostawać w słusznej proporcji do podejmowanych środków. Te zaś w tym przypadku są przesadzone, co podkreśla sam Palikot w komentarzu do publikacji. 

Wednesday, January 28, 2015

Czarne listy pracodawców - odpowiedzialność administratora profilu

źródło
W ostatnich dniach na portalu facebook.com powstawać zaczęły profile posiadające nazwę "czarna lista pracodawców" z dopiskiem danego miasta. Na profilach tych administratorzy publikują posty dotyczące nieprawidłowości jakich dopuszczają się pracodawcy względem pracowników. Temat nośny i wzbudzający wiele emocji. Jak zwykle bywa w takich przypadkach, trudno liczyć na całkowitą rzetelność i prawdziwość publikowanych informacji. W grę mogą bowiem wchodzić różne praktyki z oczernianiem konkurencji włącznie. Problem ten dostrzegają również administratorzy profili, dlatego dodają obszerne noty prawne, w których zastrzegają brak swojej odpowiedzialności za publikowane treści.  Czy skutecznie ? 

Odpowiedzialności za treści publikowane w Internecie może przyjąć dwie formy. Odpowiedzialności bezpośredniej i pośredniej. Tę drugą wprowadza ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną i najłatwiej opisać ją na przykładzie administratora forum internetowego. W skrócie - administrator forum nie ma obowiązku moderowania wszelkich wpisów jakie zostają dodane do forum. Jeżeli jednak otrzyma wiarygodną informację, że dany wpis narusza prawo, i wpisu nie usunie - odpowiada za naruszenie prawa, do którego doszło na równi z naruszycielem. Naruszeniem prawa będzie w tym przypadku zazwyczaj zniesławienie, naruszenie dóbr osobistych poprzez podanie nieprawdziwych i oczerniających informacji. 

Wydaje się, że administratorzy omawianych profili starają się powołać na wskazany przypadek zwolnienia z odpowiedzialności, umywając ręce i wskazując, że są tylko przekaźnikiem informacji. Niestety umyka im jedna prosta okoliczność, która uniemożliwia wyłączenie ich odpowiedzialności. To oni dodają i publikują posty, z informacji, które otrzymali poza profilem. Zatem do nich należy decyzja, co i kiedy publikują. Decyzję, tę podejmują na własne ryzyko i odpowiedzialność.  Jeżeli zatem dochodzi do naruszenia prawa - do zniesławienia jakiegoś pracodawcy, dokonuje go administrator profilu, a wszelkie informacje o zwolnieniu z odpowiedzialności pozbawione są mocy prawnej. Sytuacja jest analogiczna do odpowiedzialności redaktora naczelnego gazety. To on bowiem podejmuje decyzje o publikowanych w gazecie artykułach - które również złożone są z treści zebranych na podstawie materiałów dostarczonych przez osoby trzecie i również czyni to na własną odpowiedzialność. Oczywiście w tym przypadku wchodzi również w grę regulacja prawa prasowego, ale mechanizm jest bardzo podobny. Nad wszelkimi zatem notami prawnymi dotyczącymi zwolnienia się z odpowiedzialności prymat mają przepisy ogólne, zgodnie, z którymi przesłanką odpowiedzialności osoby, która daną treść publikuje jest wyłącznie bezprawność jej działania. 

Saturday, January 24, 2015

Umowy współistnienia znaków towarowych


źródło
Praktyka prawa znaków towarowych wytworzyła instytucję tzw. umów współistnienia znaków towarowych (trademark coexistence agreeements). Umowa dotyczy znaków, które potencjalnie mogą być uznane za podobne w stopniu mogącym prowadzić do wprowadzenia w błąd odbiorców. W umowach tych, strony umawiają się, co do wzajemnego współistnienia na rynku swoich znaków towarowych oraz ewentualnych warunków na jakich to czynią.

Istnieją dwa zasadnicze cele zawierania wskazanych umów. Po pierwsze stanowią one gwarancję swobodnego korzystania ze znaków towarowych przez strony - są zobowiązaniem stron w tym zakresie. Po drugie zawierane są w celu wykazania Urzędowi Patentowemu, że pomiędzy znakami nie ma podobieństwa, które prowadziłoby do wprowadzenia w błąd odbiorców. Potrzeba taka zachodzić może oczywiście w sytuacji gdy Urząd Patentowy waha się lub nie chce udzielić prawa ochronnego na znak towarowy ze względu na istnienie właśnie znaku objętego umową, który uważa za przeszkodę.

Urzędy Patentowe na świecie różnie podchodzą do kwestii respektowania postanowień tych umów dla celów prowadzonych przez nich postępowań zgłoszeniowych. Urząd Patentowy RP nie uznaje postanowień tych umów, argumentując poniekąd słusznie, że obowiązek uwzględniania tego rodzaju umów nie ma umocowania ustawowego.

Sprawa postanowień omawianych umów rodzi jednak szersze pytanie: Na ile uprawnieni ze znaków towarowych mogą decydować i umownie ustalać, że korzystanie z danych znaków towarowych nie wprowadza odbiorców w błąd? Jest to bowiem kwestia percepcji odbiorców, a nie umowy między przedsiębiorcami. Oczywiście przedsiębiorcy mogą podejmować działania w zakresie "oddalenia" znaków od siebie. Ostateczna ocena - należy jednak do odbiorców.

Z drugiej jednak strony nie można zapominać, że w postępowaniu zgłoszeniowym Urząd Patentowy dokonuje oceny co do możliwości wprowadzenia w błąd odbiorców, na podstawie wypracowanych w doktrynie/judykaturze kryteriów. Ocena ta z gruntu rzeczy jest abstrakcyjna i zdarza się, że dalece dyskusyjna. Wydaje się więc, że Urząd Patentowy RP winien rozważyć przedstawioną umowę o współistnienie znaków towarowych, jako jeden z czynników swojej oceny, nadając jej wagę w zależności od okoliczności danego przypadku. Aprioryczne odrzucenie jej, jest bowiem wyrazem ignorowania elementu stanu faktycznego sprawy. 

Thursday, January 22, 2015

Ochrona wizerunku więźnia

Źródło
W dniu 1 października 1997 r. w Wiadomościach Telewizji Polskiej S.A. o 19:30 ukazał się reportaż dotyczący śmierci jednego z aresztowanych w Areszcie Śledczym w Poznaniu. W trakcie reportażu pokazywane były ujęcia aresztu. Na jednym z nich trwającym ok. 10 sekund uwidoczniono postać jednego z więźniów za kratami.

Ów więzień, Remigiusz T. pozwał Telewizję Polską S.A. o naruszenie prawa do wizerunku, twierdząc, że rozpowszechnienie jego wizerunku nastąpiło bezprawnie - bowiem nie udzielał na nie zgody.

Zasadą jest, że rozpowszechnienie wizerunku wymaga zgody osoby przedstawianej. Od tej zasady istnieje jednak kilka wyjątków. Jeden z nich wskazany jest w art. 81 ust.2 pkt 2 prawa autorskiego. Zgodnie z nim: Zgody nie wymaga rozpowszechnienie wizerunku osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza. Pozwana TVP powołała się na ten właśnie wyjątek, wskazując, że wizerunek powoda był jedynie szczegółem w całości reportażu, w którym pokazano w serii kolejnych zdjęć budynek więzienny, jego otoczenie i wnętrze - celem zilustrowania zawartego w reportażu tekstu.

Sąd I instancji zgodził się z argumentacją pozwanej telewizji i oddalił powództwo. Sąd stwierdził, że wizerunek powoda był rozpoznawalny jedynie dla najbliższej rodziny lub współwięźniów nie zaś dla szerszego kręgu odbiorców. Przyjął też, że w sprawie znajdzie zastosowanie wskazany w art. powyżej wyjątek, przez co działanie pozwanego nie było bezprawne.

Sąd Apelacyjny, zmienił wyrok i uwzględnił powództwo co do zasady. Przyjął przy tym całkowicie odmienne stanowisko, niż sąd I instancji. Wskazał, że naruszenie prawa do wizerunku następuje bez względu na naruszenie innych dóbr osobistych, użycie zaś wizerunku powoda w tej a nie innej formie świadczy o braku reporterskiego charakteru materiału – ale o celowym i świadomym zmontowaniu i włączeniu w materiał ujęcia ze skazanym w odpowiednim momencie. Staje się on więc niejako aktorem, a nie przypadkowo nagraną osoba. (Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, sygn. akt VI ACa 348/03).

Sprawa jest ciekawym przykładem całkowitego niezrozumienia przepisów przez Sąd I instancji. Sąd ten bowiem nie rozważył istoty ochrony prawa do wizerunku jako zasady i ustanowionych od niej wyjątków. Rozpowszechnianie wizerunku danej osoby wymaga jej zgody. Wyjątki od tej zasady należy interpretować ściśle bez możliwości stosowania szerokich analogii. Wyjątek na jaki powołała się Telewizja Polska S.A. ma swój cel. Jest nim umożliwienie rozpowszechniania materiałów, na których utrwalone są pewne zbiorowości ludzkie, nawet jeśli ich wizerunki są rozpoznawalne lub też pojedynczych osób, które niejako przypadkowo znalazły się w kadrze np. szerszej panoramy. W żadnym wypadku nie można więc było powołać się na ten wyjątek w omawianej sprawie. Użycie wizerunku powoda, było bowiem świadomym wyborem twórcy reportażu, pasującym do jego tematyki. Powód nie znalazł się w materiale przypadkowo, nie stanowił też szczegółu lecz główny plan 10 sekundowego ujęcia. Ponadto stanowisko sądu w kwestii "rozpoznawalności" wizerunku osoby, doprowadziłoby do absurdalnych wniosków. Jeżeli bowiem, warunkiem naruszenia prawa do wizerunku byłoby kryterium rozpoznania tej osoby przez szerszą grupę odbiorców, na naruszenie tego prawa mogłyby powoływać się tylko osoby powszechnie znane. Wiadomo bowiem, że przeciętna osoba rozpoznawalna jest w swoim kręgu rodzinnym, towarzyskim, który z natury rzeczy jest ograniczony. 

Friday, January 16, 2015

Z cyklu: ciekawe wynalazki - rolka papieru toaletowego

Źródło
Pomysłowość wynalazców, ale też doradzających im rzeczników patentowych nie zna granic. Wydawało wam się, że papier toaletowy może służyć tylko do jednego ? Byliście w błędzie. W roku 2001 Tadeusz Bodurkiewicz zgłosił do ochrony w Urzędzie Patentowym RP wynalazek zatytułowany: "Rolka papieru toaletowego". Przedmiotem wynalazku nie jest bynajmniej rozwiązanie problemu dotyczącego jego oczywistego przeznaczenia. Twórca wynalazku wychodząc zapewne z założenia, że czas spędzony w toalecie nie musi być bezproduktywny, wpadł na pomysł, aby zadrukować co najmniej jedną ze stron papieru napisami służącymi do nauki np. języków obcych. Najwyraźniej Urząd Patentowy docenił pomysłowość wynalazcy i udzielił patentu na wskazane rozwiązanie - Patent PL198400B1. Nauka języka w ten sposób ma chyba jednak jedną zasadniczą wadę - każdy członek rodziny musi mieć swoją rolkę papieru, bo przez przypadek może zużyć "lekcję" kogoś innego...

Wednesday, January 14, 2015

Świadectwo ochronne na znak towarowy

Prawo ochronne na znak towarowy to specyficzna kategoria prawa. Jest to bowiem prawo podmiotowe, przyznane decyzją Urzędu Patentowego RP, po przeprowadzeniu postępowania administracyjnego. Po przyznaniu prawa i opłaceniu przez uprawnionego opłaty za pierwszy okres ochronny Urząd Patentowy RP wystawia świadectwo ochronne na znak towarowy. Świadectwo zawiera informacje o znaku towarowym, liście towarów i usług jakie obejmuje oraz o okresie na jaki prawo ochronne zostało przyznane. Prawo ochronne na znak towarowy udzielane jest na 10 lat i może być przedłużane na kolejne 10-letnie okresy ochronne, przy czym świadectwo ochronne na znak towarowy wystawiane jest przez Urząd Patentowy tylko raz (przy pierwotnym udzieleniu prawa ochronnego). 

Powstaje pytanie - czym jest świadectwo ochronne na znak towarowy i jaki jest jego charakter prawny? W jednym z prowadzonych przeze mnie postępowań cywilnych o naruszenie znaku towarowego, sąd, po przedłożeniu przeze mnie świadectwa ochronnego na znak towarowy, zobowiązał mnie do przedstawienia decyzji o udzieleniu prawa ochronnego oraz całej dokumentacji zgłoszeniowej, bez której nie był w stanie - w swojej ocenie - podjąć decyzji, czy reprezentowanej przeze mnie stronie przysługuje prawo ochronne do znaku towarowego oraz czy doszło do jego naruszenia.  Na marginesie, znak towarowy w sprawie był znakiem słownym i nie było żadnych wątpliwości co do samego prawa - nie wiedzieć więc czego chciał się doszukać Sąd w owej dokumentacji. 

Zgodnie z art. 150 ustawy prawo własności przemysłowej: Udzielenie prawa ochronnego na znak towarowy stwierdza się przez wydanie świadectwa ochronnego na znak towarowy.  Skoro więc świadectwo ochronne potwierdza przyznanie prawa i jego zakres, należy dojść do wniosku, iż spełnia ono cechy zaświadczenia z art. 217 kodeksu postępowania administracyjnego, w którym dochodzi do urzędowego potwierdzenia stanu prawnego. W związku z powyższym przedstawienie w postępowaniu sądowym świadectwa ochronnego na znak towarowy, co do zasady jest wystarczające do wykazania faktu oraz zakresu posiadanego prawa ochronnego.

Jednym z wyjątków, w którym sąd może wymagać przedłożenia decyzji o przyznaniu prawa, jest sytuacja w której doszłoby do zakwestionowania zakresu prawa np. brak tożsamości treści świadectwa i decyzji. Należy również pamiętać, że sama decyzja o udzieleniu prawa nie daje pewności co do tego, że prawo to trwa. Urząd Patentowy RP wydaje bowiem decyzję warunkową o przyznaniu prawa tj. decyzja wygasa jeśli nie zostanie opłacona w terminie 3 miesięcy od dnia  jej otrzymania. 

Monday, January 12, 2015

(nie) wprowadzająca w błąd reklama okien

Spółka DRUTEX S.A. z Bytowa została pozwana przez swojego konkurenta i byłego kontrahenta o dopuszczanie się czynów nieuczciwej konkurencji poprzez prowadzenie reklamy wprowadzającej w błąd odbiorców. Powód w sprawie zarzucał spółce podawanie nieprawdziwych i niekompletnych informacji o właściwościach termicznych oferowanych okien. Podważając prawdziwość tych właściwości oraz wskazując, że reklama wprowadza w błąd co do tego, że wszystkie oferowane okna owe właściwości posiadają. Sprawa zasadzała się w gruncie rzeczy na ocenie granic rzetelności w przekazie reklamowym i stopnia szczegółowości zawartych w niej informacji. Sąd oddalił roszczenie powoda dochodząc do wniosku, iż reklama pozwanego nie wprowadzała w błąd odbiorców. 

Sąd stwierdził, że nie wprowadza odbiorców w błąd fakt, że pozwany nie określił w reklamie czym jest wskaźnik Uw i co oznacza, iż jego wartość wynosi 0,89 W/m2K. Jest to bowiem wyłącznie wskazanie, że produkt spełnia określone warunki techniczne. Przeciwne rozumowanie mogłoby doprowadzić do założenia, że np. producenci samochodów musieliby w swoich reklamach tłumaczyć czym jest 1 koń mechaniczny w samochodzie z silnikiem o określonej mocy. 

Zdaniem Sądu, reklama ze swej natury jest jedynie zachętą do zakupu produktu, nie zaś ofertą w myśl przepisów kodeksu cywilnego. Nie można więc wymagać od podmiotu reklamującego aby w krótkiej i kosztownej reklamie zawarł wszystkie istotne informacje o swoich produktach. Dodatkowe informacje potencjalny klient może bowiem uzyskać, gdy zachęcony reklamą zainteresuje się produktem pozwanego. 

Sąd stwierdził również, że powód niewykazał, jakoby informacje dotyczące właściwości termicznej okien były nieprawdziwe. Podstawą danych dotyczących właściwości termicznych okien pozwanego była ekspertyza uzyskana od Instytutu Badawczego w Czechach. Powód przedstawił prywatną opinię podważającą rzetelność podanych wartości, wnioskował też o powołanie biegłego - Instytutu Naukowo - Badawczego, który miał zweryfikować zawarte tam dane. Wniosek powoda został  przez sąd I instancji oddalony, nie wiadomo jednak z jakich przyczyn. Powód popełnił jednak zasadniczy błąd procesowy, który wydaje się, że wpłynął znacząco na oddalenie apelacji, nie zgłosił bowiem zastrzeżenia do protokołu rozprawy, przez co pozbawił się możliwości powołania zarzutu apelacyjnego w tym zakresie. Wyrok SA w Gdańsku - I ACa 782/13.

Saturday, January 10, 2015

Rejestracja znaku towarowego w Chinach?

Model biznesowy wielu firm opiera się na produkcji towarów w Chinach i wprowadzaniu ich do obrotu w swoim rodzimym kraju. Wielu staje przed pytaniem: czy w związku z tym, że tylko produkuje w Chinach warto chronić tam znaki towarowe jakimi opatruje towary? Odpowiedź na tak postawione pytanie może być tylko twierdząca. Podchodząc odpowiedzialnie do prowadzonego biznesu, przedsiębiorca musi minimalizować ryzyka jakie niesie ze sobą umieszczenie produkcji towarów w Chinach, a te na tle znaków towarowych mogę być spore. 

Chyba w żadnym innym kraju nie rozwinęła się na taką skalę działalność określona mianem "trolowania znaków towarowych". Działalność ta w wielkim uproszczeniu polega na rejestracji znaków towarowych zagranicznych firm zanim te zdecydują się na ochronę w Chinach, celem ich licencjonowania lub odsprzedaży za ogromne kwoty. Wiele międzynarodowych koncernów, które nie zdążyło w odpowiednim czasie zgłosić znaków towarowych na terenie Chin, padło ofiarą trolli, a sprawy miały różny przebieg i finał. 

Chinski Urząd Patentowy przestrzega ściśle zasady "kto pierwszy do czasu, ten lepszy do prawa", a wiele utrwalonych i rozumianych identycznie w ustawodawstwach z zakresu znaków towarowych instytucji - pomimo, iż ich brzmienie w chińskim prawie jest identyczne - rozumiane jest całkowicie odmiennie - jak np. zła wiara. 

Zjawisko trolowania znaków towarowych nie jest jednak tylko problemem największych światowych graczy. Mają z nim problem również polskie firmy, o czym miałem okazję kilkukrotnie się przekonać. Trolle mają skuteczny mechanizm nacisku. Zgłaszają do organów celnych informacje o posiadanym przez siebie znaku towarowym i ... czekają. Transport towarów płynący np. do Polski zostaje zatrzymany w porcie "na cle",  bo celnik stwierdza, że narusza prawa do znaku towarowego uzyskanego przez trolla - będącego zazwyczaj dziwnym trafem osobą w jakiś sposób powiązaną z fabryką, w której towary dla polskiego przedsiębiorcy zostały wyprodukowane. Przedsiębiorca z Polski sam więc kontaktuje się z trollem i zazwyczaj spełnia jego żądania np. płaci za zgodę "uprawnionego" na zwolnienie towaru i wysłanie go do Polski, chce bowiem uratować towar i minimalizować straty. Dopiero następczo zaś podejmuje rozmowy o zakup znaku, walkę o niego lub ze znaku rezygnuje.

Mechanizm działania trola jest banalny, ale zaskakująco skuteczny - przedsiębiorca postawiony pod ścianą nie ma w tej sytuacji większego pola manewru. Dziwi też skuteczność organów celnych w wykrywaniu tego rodzaju "naruszeń". Chcąc zatem uniknąć opisanych problemów, warto uzyskać ochronę znaku towarowego w Chinach. 

Friday, January 9, 2015

4 czerwca 1989 ... w samo południe

źródło: tsarnecki.pl

Tomasz Sarnecki jest autorem słynnego plakatu wyborczego Komitetu Obywatelskiego Solidarność z roku 1989. Plakat stanowi odwzorowanie postaci postaci Gary'ego Coopera ze słynnego westernu "W samo południe", z dodanym logo Solidarności i napisem "W SAMO POŁUDNIE 4 CZERWCA 1989". 

5 czerwca 1999 roku  ukazał się numer 23/1999 tygodnika POLITYKA, którego okładka stanowiła w znacznej mierze odwzorowanie plakatu Tomasza Sarneckiego z dodanym do niego napisem "10 lat wolności". Plakat wykorzystany został bez wiedzy i zgody autora. 

Autor pozwał wydawcę i redaktora naczelnego POLITYKI o naruszenie osobistych i majątkowych praw autorskich. Zarówno Sąd Okręgowy jak i Apelacyjny przyznały rację powodowi i zasądziły na jego rzecz kwoty odpowiednio ustalonego odszkodowania i zadośćuczynienia.  


Zasadniczym problemem prawnym przed jakim stanął sąd w niniejszym postępowaniu była ocena warunków i możliwości skorzystania przez pozwanych z tzw. prawa cytatu, przewidzianego przez prawo autorskie. Na tę instytucję powołali się bowiem pozwani, twierdząc, że nie doszło do naruszenia praw autorskich. Zgodnie z art. 29 ust.1 ustawy: Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.

Sąd ustalił, że plakat powoda wykorzystany został w projekcie okładki w 90%, a wykorzystanie okładki miało dodatkowo charakter komercyjny. Pozwani  wbrew wymogom ustawy nie podali również twórcy i źródła utworu pierwotnego. Sąd stwierdził zatem, że instytucja prawa cytatu nie znajdzie zastosowania w niniejszej sprawie, więc pozwani dopuścili się naruszenia autorskich praw powoda. 

Zastanawiające w sprawie pozostaje to, że oba Sądy nie rozważyły w ogóle kwestii charakteru utworu jakim pozostawał rzeczony plakat - uznając tylko za niewątpliwe, że powód pozostaje jego autorem. Nie budzi bowiem wątpliwości, że nie jest on utworem samoistnym, skoro jego przeważającą część stanowi postać będąca kadrem z filmu. Ponadto, sąd oparł się na ustalonej kwestii wykorzystania 90% utworu pierwotnego, podczas gdy ocena zasadności podniesionego prawa zarzutu nie jest kwestią czystej tylko matematyki, a rozważenia relacji jaka istnieje pomiędzy wkładem twórczym osoby, która z danego cytatu korzysta w stosunku do użytego cytatu. Chodzi bowiem o ocenę, czy wkład twórczy tej osoby był niewątpliwy - np. nie polegał na mechanicznych czynnościach, lecz doprowadził do stworzenia nowego utworu. W środowiskach twórczych istnieją powielane mity co do możliwości skorzystania z prawa cytatu. Bodaj najczęściej spotykanym w mojej praktyce to stwierdzenie, że wystarczy zmienić 30% danej grafiki/zdjęcia aby nie doszło do naruszenia praw autorskich. Każda sprawa jest inna i podlega niezależnej ocenie, nie można więc formułować generalnych reguł w oderwaniu od oceny zakresu użytego cytatu i efektu końcowego jaki powstał wskutek skorzystania z niego.  

Thursday, January 8, 2015

Znak towarowy a spółka cywilna

Spółka cywilna to najprostsza forma prowadzenia wspólnej działalności gospodarczej przez kilku przedsiębiorców. W sensie cywilistycznym spółka cywilna jest umową między przedsiębiorcami bez podmiotowości prawnej. Od wskazanej zasady są oczywiście wyłomy i tak np. spółka cywilna ma podmiotowość dla celów rozliczeń podatku VAT czy rozliczeń ZUS jako pracodawca.

Ciekawie przedstawia się kwestia spółki cywilnej w kontekście uzyskania prawa ochronnego na znak towarowy. Co do zasady prawo ochronne na znak towarowy może uzyskać jeden przedsiębiorca. Istnieje też kategoria wspólnego prawa ochronnego - które do ochrony może zgłosić kilku przedsiębiorców. Wspólne prawo obwarowane jest jednak dodatkowymi wymogami - przedsiębiorcy muszą złożyć regulamin znaku, w którym określone są warunki jego używania, dodatkowo używanie takie znaku nie może być sprzeczne z interesem publicznym i nie może mieć na celu wprowadzenia odbiorców w błąd.

Patrząc literalnie na przepisy ustawy prawo własności przemysłowej, jeżeli znak towarowy zgłaszają przedsiębiorcy prowadzący działalność w formie spółki cywilnej, powinni zgłosić go jako wspólne prawo ochronne, spółka nie ma bowiem podmiotowości prawnej, a zgodnie z dyspozycją art. 325 ust.1 ustawy prawo własności przemysłowej, w takim przypadku prawo udziela się na rzecz osoby lub osób fizycznych prowadzących ją na własny rachunek.

Urząd Patentowy RP przyjął jednak praktykę, w której udziela prawa ochronnego na znak towarowy na spółkę cywilną, jako podmiot, twierdząc, że o skuteczności nabycia prawa i tak decydować będą odpowiednie organy w konkretnym postępowaniu. Praktyka Urzędu prowadzi do wielu komplikacji. W przypadku bowiem rozpadu spółki cywilnej, powstaje problem komu przysługiwać ma prawo ochronne? To z kolei generuje nowe postępowania sądowe, których wynik - jak to w polskich sądach bywa -  jest niepewny. Warto więc już na wstępie działania wspólników spółki cywilnej zawrzeć bądź odpowiednią umowę dotyczącą korzystania ze znaku - ewentualnie zgłosić go jako wspólne prawo ochronne - pozwoli to na oszczędność nerwów, energii a przede wszystkim pieniędzy.

Wednesday, January 7, 2015

Testament Ignacego Paderewskiego

Ignacy Paderewski umierając dnia 21 czerwca 1941r. pozostawił po sobie testament,w którym zapisał: Wszystkie moje prawa autorskie i tantiemy przekazuję dożywotnio mojej żonie, Helenie P. W razie jej zgonu staną się one dożywotnią własnością mojej siostry, Antoniny W., a po jej śmierci własnością Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Na podstawie postanowienia o stwierdzeniu nabycia spadku z dnia 23 maja 1952r. wydanym przez Sąd Powiatowy w Bydgoszczy, spadek po Ignacym Paderewskim nabyli spadkobiercy Antoniny W. (żona Ignacego Paderewskiego zmarła kilka miesięcy po nim). Z nieznanych przyczyn Uniwersytet Jagielloński, nie próbował wzruszyć owego postanowienia, a po ponad 40 latach w roku 1996 wystąpił przeciwko spadkobiercom Antoniny W. z pozwem o zapłatę należnych tantiem. Sprawa toczyła się 8 lat i zakończyła przed Sądem Najwyższym, który potwierdził słuszność oddalenia roszczenia Uniwersytetu, aczkolwiek z przyczyn innych niż ustaliły to sądy niższych instancji. Sąd wskazał na nieskuteczność nabycia praw przez Uniwersytet, ze względu na zastosowanie w testamencie niedozwolonej przez prawo instytucji tzw. podstawienia powierniczego. Sprawa jest o tyle ciekawa, że dopiero Sąd Najwyższy, na etapie postępowania kasacyjnego, przeprowadził analizę dotyczącą prawa właściwego jakie winno mieć zastosowanie w sprawie. Sądy niższych instancji przyjęły za podstawę orzekania przepisy obowiązującego aktualnie kodeksu cywilnego.  Sąd Najwyższy ustalił zaś, że przepisami materialnymi które winny być zastosowane w sprawie są przepisy Kodeksu Napoleona, obowiązującego na terenie m.st. Warszawy w roku 1930 (w dacie sporządzenia testamentu).  Wyrok SN, 2004-09-24, I CK 246/2004.

Sprawa tylko pośrednio dotyczy praw autorskich - jako przedmiotu dziedziczenia, wskazuje jednak, jak ważne jest dla spadkodawcy uprawnionego z autorskich praw majątkowych skonsultowanie swojej ostatniej woli z prawnikiem, tak aby wybrane przez niego zapisy testamentowe  pozwoliły w sposób skuteczny zrealizować jego wolę. Należy bowiem pamiętać, że majątkowe prawa autorskie (będace przedmiotem dziedziczenia) wykonywane są przez okres 70 lat po śmierci twórcy. 

Tuesday, January 6, 2015

Należne wynagrodzenie tzn. jakie?


Każdy uprawniony, którego prawa autorskie zostały naruszone, decydując się na pozwanie naruszyciela staje przed zasadniczym pytaniem - jakiej kwoty odszkodowania mogę dochodzić? 

Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych zawiera pewne ułatwienie w stosunku do zasad ogólnych prawa cywilnego w tym zakresie - umożliwia bowiem dochodzenie odszkodowania m.in. w wysokości - podwójnej lub potrójnej kwoty wynagrodzenia jakie należne byłoby uprawnionemu, gdyby zawarto z nim umowę. 

Jak więc określić kwotę należnego wynagrodzenia? Sprawa ma ogromne znaczenie praktyczne, bowiem od wartości dochodzonego odszkodowania (tzw. wartości przedmiotu sporu) w sprawie liczone są koszty postępowania, w tym koszty zastępstwa procesowego. Jeżeli więc, "przestrzelimy" z kwotą może się okazać, że wygrywając proces, jednocześnie go przegramy. Co bowiem z tego, że sąd przyzna nam rację - naruszono nasze prawa autorskie - jeżeli jednocześnie zasądzi nam ułamek dochodzonej kwoty, przez co w odpowiedniej proporcji przegramy koszty. Sytuacja taka zdarza się dosyć często. W jednym z prowadzonych przeze mnie procesów powód przyjął, że należne dla niego wynagrodzenie to 1000 zł, zatem dochodził od pozwanego kwoty 3000 zł (jako 3-krotności należnej kwoty za zawinione naruszenie). Powód nie uzasadnił dlaczego obrał taką kwotę należnego wynagrodzenia. Sąd powołał więc biegłego, który wyliczył, że wartość należnego wynagrodzenia to ... 100 zł. Powód wygrał sprawę co do zasady, lecz otrzymane odszkodowanie w kwocie 300 zł  stanowiło 10% dochodzonej przez niego kwoty. Opinia biegłego kosztowała prawie 4000 zł. Powód przegrał więc proces w 90% i w takiej proporcji obciążony został kosztami procesu. 

Jak więc określić kwotę należnego wynagrodzenia? Na pewno kierując się obiektywnymi przesłankami i rynkową wartością licencji do danego utworu. Dla oceny tej wartości nie mają znaczenia subiektywne odczucia danego twórcy co do wyceny swojego utworu. Warto zbudować historię uzasadniającą kwotę dochodzonego roszczenia i mieć materiały na jej poparcie, aby wyeliminować konieczność powołania biegłego w sprawie. Należy pamiętać, że żyjemy w Polsce, a nie w Ameryce, a kwoty zasądzane przez polskie sądy, dalekie są od tych o jakich słyszymy w filmach.... 

Bolek i Lolek na wokandzie

źródło
Postacie Bolka i Lolka były przedmiotem kilku spraw sądowych. W jednej z nich Alfred Ledwig (jeden z twórców) wniósł pozew przeciwko Władysławowi Nehrebeckiemu (jego spadkobiercom) o ustalenie wielkości udziałów w majątkowych prawach autorskich do postaci Bolka i Lolka. Powód w niniejszej sprawy starał się wzruszyć domniemanie wynikające z art. 9 ust.1 prawa autorskiego i ustalić nierówność udziałów w prawie - wskazywał, że wyłącznie jemu przysługuje całość autorskich praw majątkowych do postaci Bolka i Lolka ich wersji plastycznej - jako pierwotnemu twórcy koncepcji plastycznej (statycznej) postaci, zaś pozwanemu jako twórcy animacji przysługuje prawo zależne do opracowanych postaci Bolka i Lolka wyłącznie w jednym odcinku bajki.

Sąd w niniejszej sprawie stanął przed ciekawym problemem dotyczącym autorstwa postaci (utworów) animowanych. Mianowicie - czy autorstwo danej postaci przysługuje autorowi pierwotnej statycznej postaci czy również osobom, które dokonały następnie animacji postaci? 

Sąd stanął na stanowisku, że nie można rozdzielić wskazanych wkładów twórczych zatem Bolek i Lolek rozumiany jako pierwotny utwór plastyczny jak i animowany pozostaje utworem nierozłącznym i jednolitym którego współtwórcami są zarówno Alfred Ledwig jak i animator Władysław Nehrebecki (w niniejszej sprawie nie występował trzeci współtwórca Leszek Lorek). Sąd stwierdził też, iż wobec braku wykazania przez powoda Alfreda Ledwiga - wielkości jego wkładu twórczego w powstanie dzieła, zastosowanie znajdzie domniemanie z art. 9 ust.1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych tj. domniemanie równości udziałów, zatem uznał, że każdemu z współtwórców przysługuje udział w prawie w wysokości 33%. Wyrok SN, 2004-06-17, V CKN 13/2004. 

Przyjęta przez Sąd koncepcja zrównująca wkłady twórcy statycznej postaci z wkładem animatora tej postaci i potraktowanie ich jako współtwórców utworu wydaje się być dyskusyjna. Animator "ożywia" daną postać, przedstawia ją w innych pozach (w kolejnych klatkach animacji) jego praca, jest jednak wtórna wobec pracy twórcy utworu pierwotnego - przedstawia bowiem opracowanie tej koncepcji. Sąd - uzasadniając swój pogląd - odwołał się do kryterium rozpoznawalności i sukcesu osiągniętego przez postaci Bolka i Lolka, jako będącego pochodną animowanych postaci Bolka i Lolka - ujętych w konkretnych pozach, stronach i scenariuszach kolejnych odcinków. Skoro o sukcesie postaci świadczyło pokazanie ich odbiorcom w wersji animowanej -  należy uznać za współtwórców postaci, również ich animatorów. Tego rodzaju rozumowanie jest błędne - a powołane kryteria, nie mają żadnego znaczenia przy dokonywaniu oceny wkładu twórczego oraz samej kategoryzacji utworu jako samodzielnego (postać statyczna) czy zależnego (postać animowana).