Wednesday, January 31, 2018

Zła wiara i nieużywane znaki znane - Sprawa SIMCA

Jedną z bezwzględnych przeszkód w uzyskaniu prawa do znaku towarowego jest "zła wiara" istniejąca po stronie zgłaszającego w momencie złożenia wniosku o ochronę. Orzecznictwo krajowe jak i unijne wykształciło szereg kryteriów, składających się na ocenę kiedy mamy z nią do czynienia. Generalnie są to sytuacje, w której zgłaszający wie, że znak mu nie przysługuje - należy do kogoś innego, lub zgłasza go w innym celu niż używanie - czyli w celu blokującym albo spekulacyjnym. Zagadnieniem złej wiary zajmował się Sąd Pierwszej Instancji w sprawie T-327/12, Simca Europe Ltd. v. OHIM / GIE PSA Peugeot. 

W sprawie tej do ochrony jako znak europejski, zgłoszony został słowny znak towarowy - SIMCA dla m.in. towarów z klasy 12 - samochodów i innych pojazdów. Oznaczenie to jest znanym, chociaż nieużywanym od lat znakiem towarowym samochodów, należącym obecnie do koncernu Peugeota. Fakt że znak jest od lat nieużywany nie był okolicznością kwestionowaną w sprawie, podobnie jak to, że wybór tej nazwy nie był przypadkowy, a podyktowany nadal istniejącą powszechną znajomością znaku. Zgłaszający chciał bowiem wykorzystać oznaczenia w stosunku do skuterów. 

Sąd w sprawie uznał istnienie złej wiary po stronie zgłaszającego i odmówił rejestracji wskazanego znaku towarowego. Wskazał przy tym na ochronę praw do znaku towarowego, która w istocie przeczy podstawowym zasadom ochrony. Skoro bowiem znaki były nieużywane od lat, zatem w świetle prawa były znakami formalnie istniejącymi podlegającymi stwierdzeniu wygaśnięcia. Sąd stwierdził, jednak, że sam fakt istnienia formalnego tych praw i dokonywania jego odnowień pomimo nieużywania, świadczyć może o istnieniu zamiaru wznowienia używania znaku. 

Konkluzja z orzeczenia sądu jest następująca: znaki towarowe, które zbudowały pewną znaczącą rozpoznawalność, pomimo zaprzestania ich używania nadal podlegają ochronie, a konkretniej ochronie podlega ich wartość historyczna. Okoliczność zaprzestania używania znaku towarowego, nie ma przy tym większego znaczenia, skoro choćby potencjalnie istnieje możliwość wznowienia używania znaku.

Orzeczenie Sądu jest o tyle kontrowersyjne, że rozszerza ochronę znaku towarowego poza ramy jego rzeczywistego używania, przecząc de facto podstawowemu obowiązkowi konstrukcyjnemu prawa znaków towarowych. Wskazać też dodatkowo należy, że zgłaszający chciał uzyskać rejestrację znaku słownego obejmującego słowo simca, uprawniony zaś posiadał rejestrację wyłącznie znaków słowno-graficznych we wskazanej wyżej formie przedstawieniowej, więc w grę wchodziło tylko wykorzystanie elementu słownego dawnego oznaczenia. Orzeczenie to słusznie chroni jednak pewną wypracowaną rozpoznawalność znaku przed jej nieuprawnionym zagarnięciem. Uważam, że obok złej wiary w tego rodzaju sprawie zastosowanie powinna znaleźć inna podstawa prawna, związana z brakiem pierwotnej zdolności odróżniającej oznaczenia. Nie można bowiem zapominać, że w wielu przypadkach - szczgólnie dotyczących znaków znanych w PRL - brak jest aktualnie uprawnionych, zatem na ochronę tego rodzaju oznaczeń spojrzeć należy z perspektywy pewnych interesów wspólnych czy też domeny publicznej. W sytuacji więc, w której oznaczenie silnie rozpoznawalne w przeszłości na rynku zaczyna być używane przez podmiot niemający nic wspólnego z pierwotnie uprawnionym, dopiero gdy wykaże, że zbudował rozpoznawalność - tj. że odbiorcy kojarzą oznaczane towary z nim, a nie z pierwotnie uprawnionym, można przyznać mu ochronę.

Wyrok Sądu Pierwszej Instancji sygn.akt T-327/12, Simca Europe Ltd. v. OHIM / GIE PSA Peugeot

Tuesday, January 30, 2018

SN: A jednak jednokrotność w prawie autorskim - V CSK 41/14

10 listopada 2017r. Sąd Najwyższy wydał długo oczekiwany wyrok w sprawie o sygn.akt V CSK 41/14. W sprawie tej sąd dokonał wykładni aktualnego brzmienia art. 79 ust.1 pkt 3 lit.b ustawy o prawie autorskim tj. wypowiedział się w zakresie możliwości stosowania "dwukrotności" stosownego wynagrodzenia, po tym jak Trybunał Konstytucyjny (SK 32/14) stwierdził niekonstytucyjność "trzykrotności".  

Sąd Najwyższy stwierdził, że motywy jakimi kierował się Trybunał Konstytucyjny przy trzykrotności, należy również zastosować do dwukrotności. Nie chodzi tu bowiem o samą możliwość dochodzenia "krotność" ale automatyzm jego ustalania, który stanowić może niewspółmierną sankcję dla sprawcy naruszenia - de facto rodzaj kary cywilnej. Sąd wskazał, że w aktualnej sytuacji społeczno-gospodarczej, nie ma argumentów przemawiających za tak znacznym uprzywilejowaniem uprawnionych z tytułu autorskich praw majątkowych, tym bardziej, że przysługuje im rozbudowany arsenał roszczeń, w tym sankcji karnych. Zgodnie zaś z podstawową zasadą prawa cywilnego - pokrzywdzony czynem niedozwolonym nie może wzbogacić się w wyniku naprawienia szkody, czyli górną granicą odszkodowania jest więc wartość poniesionej szkody. Sąd przypomniał, że również w prawie własności przemysłowym w przypadku naruszenia uprawnionemu przysługuje równowartość "stosownego wynagrodzenia".

Mając powyższe na uwadze, Sąd doszedł do wniosku, że aktualnie przepis art. 79 ust.1 pkt 3 lit.b ustawy o prawie autorskim, należy rozumieć w ten sposób, że uprawniony może dochodzić "jednokrotności" stosownego wynagrodzenia. Korzyść zaś z wyboru tej ścieżki w stosunku do zasad ogólnych to i tak ułatwienie procesowe w zakresie braku konieczności wykazywania szkody, winy naruszyciela i związku przyczynowo-skutkowego. 

Wyrok SN należy odczytywać jako pozytywny przejaw prokonstytucyjnej wykładni prawa, która przyczyni się do uporządkowania kwestii "krotności" roszczeń.  Wyrok z całą pewnością wymusi zmianę dominującej linię orzecznictwa, która stosuje "dwukrotność" do wszystkich przypadków naruszenia prawa autorskiego. 

Niewątpliwie pozycja prawna uprawnionych pogorszyła się wskutek omawianego wyroku. W aktualnym stanie prawnym, aby uzyskać coś więcej, niż tylko hipotetyczną opłatę licencyjną, uprawniony będzie więc musiał sięgnąć po roszczenie o uzyskanie bezpodstawnie uzyskanej korzyści.