Saturday, February 13, 2016

Roman Giertych v. Fakt - koncepcja listów do redakcji

Mec. Roman Giertych zdecydowanie jest osobą zauważalną w życiu publicznym naszego kraju, czy to z racji prowadzonej początkowo działalności politycznej czy też prawniczej. Wyrazistość jego poglądów i wypowiedzi powoduje, że ma on rzesze swoich przeciwników czy mówiąc językiem internetowym - "hejterów" nieprzebierających w słowach i niekoniecznie odnoszących się merytorycznie do jego działalności czy słów. 

Hejt internetowy bardzo często ma miejsce pod artykułami prasowymi odnoszącymi się do jakichś wydarzeń. Tak też miało miejsce w stanie faktycznym niniejszej sprawy. Otóż pod jednym z artykułów dziennika Fakt dotyczącym działań Romana Giertycha - rozlała się fala hejtu i komentarzy personalnych, które w sposób niebudzący wątpliwości naruszały jego dobra osobiste. Giertych niebacząc na regulacje dotyczące odpowiedzialności podmiotu świadczącego usługi elektroniczne pozwał wydawcę dziennika - Axel Springer Polska sp. z o.o. o naruszenie dóbr osobistych. Argumentował przy tym, że wpisy na forum internetowym mają charakter tzw. "listów do redakcji" (art.12 ust.1 pr.prasowego), za które odpowiedzialność ponosi wydawca gazety.

Sądy obu instancji nie podzieliły argumentacji powoda. Wskazały przede wszystkim na niemożność oparcia się w sprawie na odpowiedzialności przypisanej wydawcy, bowiem w kontekście wpisów na forum pod artykułami pozwany pełni rolę podmiotu świadczącego usługi elektroniczne. Oznacza to, że koncepcja listów do redakcji jest całkowicie nietrafiona. Administrator forum nie ma bowiem żadnego wpływu na samą publikację komentarza i jego treść. Może, a nawet musi reagować - ale dopiero następczo. Przesłanką odpowiedzialności administratora forum internetowego jest wyłącznie "wiedza" dotycząca bezprawności umieszczonych treści. Zatem odpowiedzialność administratora powstaje tylko wówczas, jeśli mając wiedzę o bezprawnych treścią - nie usunie ich niezwłocznie. Wówczas odpowiada za naruszenie praw osób trzecich na równi z naruszycielem. W niniejszej sprawie mec. Giertych nie wystąpił do pozwanego z żądaniem usunięcia komentarzy - tylko od razu wytoczył mu proces. Szczerze zastanawiam się czy przyjął wskazaną koncepcję celowo, czy też najzwyczajniej w świecie się pomylił, ale chcąc zachować twarz nie chciał się wycofać z procesu. Zadanie było jednak karkołomne i w aktualnym stanie prawnym niezbyt realne do wykonania - chyba, że faktycznie wykazałby, że pozwany w istocie posiadał wiedzę o treści komentarzy.

Sprawa dotarła do SN (sygn. akt I CSK 128/13) i została nawet cofnięta do ponownego rozpoznania, nie jednak z powodu uznania zasadności argumentacji powoda co do istoty, ale z powodu niedostatecznego wyjaśnienia czy pozwany posiadał jednak wiedzę o bezprawnym charakterze umieszczonych treści. Ostatecznie więc mec. Giertych przegrał sprawę, po ponownym rozpoznaniu Sąd Apelacyjny w Warszawie po ponownym rozpatrzeniu ponownie oddalił roszczenie powoda.

Na marginesie wskazać jednak należy na ciekawy aspekt omawianej sprawy. Logika przyjęta przez Sąd Najwyższy pozwala przyjąć, że czasem działania podmiotu świadczącego usługi elektroniczne podjęte w dobrej wierze mogą się obrócić przeciwko niemu. Zasadą jest, że administrator nie ma obowiązku podejmowania działań moderujących w stosunku do umieszczanych komentarzy - musi bowiem reagować następczo. Jeżeli jednak poszedł o krok dalej niż jego obowiązki ustawowe i zaczął moderować komentarze, można na zasadzie domniemania faktycznego wywieźć z tego wniosek, iż o bezprawnym charakterze wiedział. Czasem chyba jednak nie warto wychodzić poza ustawowe minimum. 

No comments:

Post a Comment