Za wielkim sportem, stoją wielkie pieniądze. Nic więc dziwnego, że kluby sportowe dbają o swoje oznaczenia identyfikujące... czasem nawet aż nadto. Klub sportowy FC
Barcelona złożył do OHIM wniosek o udzielenie prawa ochronnego na wskazany obok znak towarowy stanowiący - kontury herbu (tarczy) w odniesieniu do towarów z klas: 16 - generalnie rzeczy z papieru, 25 - odzież, ubrania, nakrycia głowy oraz usługi z klasy 41 - takie jak edukacja rozrywka czy działalność szkoleniowa. Nie trudno się domyślić, że OHIM zakwestionował zdolność odróżniającą złożonego znaku, trudno bowiem skutecznie twierdzić, że tego rodzaju oznaczenie może mieć siłe pozyskania uwagi konsumentów i wywołania skojarzenia z jednym przedsiębiorcą. OHIM zauważył, że dodatkowo wskazana tarcza, nie odbiega zbytnio od tych stosowanych przez inne kluby. FC próbowało argumentować, że znak wytworzył wtórną zdolność odróżniającą, jednak ani OHIM ani SPI nie podzielili jego zapatrywania... W tym starciu klubowi się nie udało ...OHIM - FC - 0:1. Sprawa T-615/14.
Friday, December 11, 2015
Friday, November 27, 2015
Marcin Gortat v. Sphinks - komercyjne wykorzystanie wizerunku
Wizerunek osób sławnych jest w dzisiejszych czasach dobrem mającym swoją realną wartość materialną. W przypadku więc jego naruszenia (jako dobra osobistego) zamiast dochodzić zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, osoba taka dochodzić może a nawet musi odszkodowania. Trudno bowiem doszukiwać się krzywdy, jeżeli wizerunek danej osoby jest w istocie jej "towarem" i przedstawiony jest w sposób, który nie ośmiesza czy dyskredytuje.
Sprawa dotyczyła kampanii reklamowej sieci restauracji Sphinx, do której wizerunku "użyczył" Marcin Gortat - najsłynniejszy polski koszykarz i gwiazda NBA. Sprawa - pod względem prawniczym - nie była porywająca . Okoliczności faktyczne były dość oczywiste i niekwestionowane. Strony zawarły umowę, na podstawie której pozwana uprawniona była do wykorzystania wizerunku powoda w terminie 12 miesięcy do dnia 25 sierpnia 2010 roku, zaś wykorzystanie wizerunku nastąpiło we wrześniu 2011 roku. Pozwana nie kwestionowała faktu wykorzystania wizerunku poza terminem umownym i natychmiast wycofała się z jego wykorzystywania gdy zażądał tego powód. Marcin Gortat zażądał od właściciela Sphinks m.in. zapłaty na jego rzecz 200.000 zł tytułem odszkodowania. Sąd Okręgowy, na podstawie opinii biegłego, zasądził nieco ponad 100.000 zł. Apelacje obu stron zostały oddalone. Wyrok SA w Warszawie, sygn. akt VI ACa 1657/13
Patrząc z perspektywy praktyka sprawę postrzegam jako "wypadek przy pracy". Podejrzewam, że wykorzystanie wizerunku Gortata nastąpiło przez "przypadek" niż było wynikiem celowych działań. Niestety pracownicy działów kreatywnych mają często problem z należytą uwagą dla pilnowania kwestii formalnych. Inną rzeczą, pozostaje również kwestia trudnej współpracy z "gwiazdami" i roli prawnika w tym procesie zabezpieczającego interes klienta - m.in. przed takimi wpadkami.
Patrząc z perspektywy praktyka sprawę postrzegam jako "wypadek przy pracy". Podejrzewam, że wykorzystanie wizerunku Gortata nastąpiło przez "przypadek" niż było wynikiem celowych działań. Niestety pracownicy działów kreatywnych mają często problem z należytą uwagą dla pilnowania kwestii formalnych. Inną rzeczą, pozostaje również kwestia trudnej współpracy z "gwiazdami" i roli prawnika w tym procesie zabezpieczającego interes klienta - m.in. przed takimi wpadkami.
Thursday, November 26, 2015
Przedwojenne znaki towarowe: J.A. Baczewski
Marka wódek z Lwowa J.A.Baczewski była przed wojną znana nie tylko w Polsce ale również w Europie. Historia marki sięga końca XVIII wieku, zaś jej rozkwit przypadł na połowę XIX wieku. Niestety pożoga wojenna i zmiana granic po II wojnie światowej spowodowała, że marka przestała istnieć w Polsce. Przedwojenny Urząd Patentowy udzielił prawa ochronnego na następujący znak towarowy J.A.Baczewski o numerze: 10444 dnia 17.12.1925 roku, z pierwszeństwem od 3.11.1919 roku, oczywiście dla wódek i .... rosolisów czyli według wikipedii - spirytusów z olejkiem różanym:
W roku 2011 marka wódek Baczewski wróciła do Polski. Aktualnie występując w następującej formie i opakowaniu:
Tuesday, November 24, 2015
Prawa do nazwy zespołu: Alibabki
Głośno ostatnio o sporze pomiędzy Pawłem Kukizem a pozostałymi członkami dawnego zespołu Piersi o prawo do nazwy zespołu. Historia polskiego świata rozrywki zna kilka podobnych sporów. Swego czasu walkę taką stoczyli członkowie zespołu Kombii, a jeszcze wcześniej członkinie zespołu Ali Babki. Sprawa ostatniego zespołu jest o tyle ciekawa, że spór o prawa do nazwy nie toczył się w ramach zespołu ale pomiędzy zespołem a ich kierownikiem artystycznym i Państwowym Przedsiębiorstwem Imprez Estradowych "Estrada Polska".
Sprawa toczyła się przez szereg instancji dwa razy docierając do Sądu Najwyższego, który ostatecznie ustalił, że prawo do nazwy "Ali Babki" przysługuje wyłącznie Wandzie Borkowskiej, Annie Dębickiej, Ewie Dębickiej, Krystynie Grochowskiej i Sylwii Krajewskiej, jako tym które wniosły realny wkład artystyczny w powstanie i rozwój zespołu. Sąd doszedł do przekonania, że działania kierownika artystycznego były w istocie działaniami o charakterze organizacyjnym, zatem nie miały wkładu w działalność twórczą. Sąd podtrzymał wyrażony już wcześniej pogląd, że spór o nazwę zespołu jest sporem o ochronę dobra osobistego. Nazwa zespołu jest bowiem dobrem osobistym wszystkich jej członków.
Jednocześnie w sprawie pojawił się ciekawy wątek dotyczący tolerowania sytuacji naruszenia prawa przez uprawnionych. Pozwana Estrada Polska twierdziła bowiem, że powódki wyraziły dorozumianą zgodę na przejęcie nazwy Ali Babki przez to przedsiębiorstwo w tym do organizowania zespołu i kształtowania jego składu według swego uznania. Podstawą do takiego twierdzenia był fakt, że tolerowały kolejne zmiany w składzie osobowym zespołu. Sąd nie wyraził aprobaty dla tego twierdzenia, wskazując, iż członkinie zespołu ustaliły ze sobą, iż nie będą składały roszczeń co do nazwy dopóki trzon zespołu tworzą siostry Dębickie, mające zasadniczy wpływ na jego twórczość. Dlatego nie można stwierdzić, że fakt czasowego zaniechania realizacji roszczeń miał być uznany za zrzeczenie się prawa do nazwy. Wyrok SN sygn. akt I CR 66/1977
Spory o nazwę do zespołu muzycznego/artystycznego są zjawiskiem dość powszechnym. Często bowiem stan praw pozostaje nieuregulowany. Zespoły powstają żywiołowo i najzwyczajniej w świecie nikt o tym nie myśli albo nie chce podejmować "trudnych tematów" żeby nie psuć relacji. Tymczasem zadbanie o jasność stanu prawnego jest kluczem dla uniknięcia późniejszych sporów wywołanych właśnie brakiem odpowiednich uregulowań. Oprócz zawarcia odpowiedniej umowy dobrym krokiem jest zgłoszenie do ochrony znaku towarowego w Urzędzie Patentowym. Pozwoli on na ochronę danej nazwy w relacji do zewnętrznych podmiotów.
Spory o nazwę do zespołu muzycznego/artystycznego są zjawiskiem dość powszechnym. Często bowiem stan praw pozostaje nieuregulowany. Zespoły powstają żywiołowo i najzwyczajniej w świecie nikt o tym nie myśli albo nie chce podejmować "trudnych tematów" żeby nie psuć relacji. Tymczasem zadbanie o jasność stanu prawnego jest kluczem dla uniknięcia późniejszych sporów wywołanych właśnie brakiem odpowiednich uregulowań. Oprócz zawarcia odpowiedniej umowy dobrym krokiem jest zgłoszenie do ochrony znaku towarowego w Urzędzie Patentowym. Pozwoli on na ochronę danej nazwy w relacji do zewnętrznych podmiotów.
Monday, November 23, 2015
"Porno" i naruszenie dóbr osobistych
Temat "pornografii" w życiu kulturalnym stał się ostatnio głośny w kontekście spektaklu wystawionego przez Teatr Polski we Wrocławiu, w którym występować mają czescy aktorzy pornograficzni. Wskazana tematyka przywodzi mi na myśl wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, dotyczący komedii erotycznej z roku 1989 zatytułowanej "Porno".
Powodem w sprawie był odtwórca głównej roli męskiej Zbigniew Rola. Sprawa dotyczyła kwestii naruszenia dóbr osobistych powoda - prawa do intymności, do którego miało dojść wskutek zmiany nośnika na jakim wyświetlany był film z kinowego na kasety VHS. Naruszenie dóbr osobistych - zdaniem powoda - przejawia się w odmiennej w stosunku do filmu kinowego - formie odbioru. Oglądanie w warunkach domowych, możliwość zatrzymania i wielokrotnego oglądania wybranych scen zwłaszcza tzw. drastycznych. Sądy obu instancji nie zgodziły się z twierdzeniami powoda i oddaliły jego roszczenie.
Sąd Okręgowy, a następnie Sąd Apelacyjny po analizie treści zawartej umowy, wskazały, iż zgoda jaką wyraził powód w umowie obejmowała rozpowszechnianie filmu za pomocą "wszelkich technik wideofonicznych", a w tym pojęciu mieści się rozpowszechnianie za pomocą kaset video. Sąd Apelacyjny podkreślił, iż zmiana środka przekazu filmu, mogłaby prowadzić do naruszenia dóbr osobistych powoda, gdyby np. film różnił się od wersji kinowej, byłyby w nim wycięte pewne sceny, które w jakiś sposób ukazywałyby powoda w inny sposób. Takiej sytuacji nie było jednak w omawianej sprawie, bowiem film na kasecie VHS był wierną kopią filmu w wersji kinowej.
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, sygn. akt. I ACr 215/92
Tuesday, November 17, 2015
Zmiany w sposobie udzielania praw na znaki towarowe
Od 1 kwietnia 2016 roku czeka nas prawdziwa rewolucja w sposobie udzielania praw na znaki towarowe. Od tego bowiem dnia wchodzą w życie przepisy nowelizujące ustawę prawo własności przemysłowej, na podstawie których udzielanie praw na znaki towarowe odbywać się będzie w trybie sprzeciwowym (pół-badawczym). Do tej pory, znaki towarowe udzielane były w trybie badawczym - tj. ekspert w Urzędzie Patentowym badał zarówno przeszkody bezwzględne jak i względne np. kolizje z innymi znakami towarowymi. Od 1 kwietnia 2016r. Urząd Patentowy co do zasady będzie badał znak tylko przesłanki bezwzględne. Kwestia natomiast naruszenia praw podmiotów trzecich - pozostawiona zostaje inicjatywie uprawnionych. Po otrzymaniu zgłoszenia znaku towarowego i sprawdzeniu przesłanek bezwzględnych następować będzie publikacja zgłoszenia znaku towarowego. W ciągu 3 miesięcy zainteresowany będzie mógł złożyć sprzeciw odnośnie zgłoszenia. Jeżeli sprzeciw do zgłoszenia nie wpłynie, prawo ochronne na znak towarowy zostanie udzielone. Jeżeli zaś wpłynie - rozpocznie to nową fazę postępowania, która zakończy się bądź oddaleniem sprzeciwu i udzieleniem prawa lub uwzględnieniem sprzeciwu i odmową udzielenia prawa. Powyższa nowelizacja wpłynie znacząco na zmianę sposobu pracy rzeczników patentowych jak i wymusi zmianę podejścia uprawnionych ze znaków towarowych do kwestii ochrony swoich praw. Do tej pory uprawniony ze znaku w zasadzie nie musiał robić nic, żeby "chronić" swój znak przed innymi zgłoszeniami znaków towarowych. Miał bowiem pewność, że badając znak identyczny/ podobny ekspert w Urzędzie Patentowym, stwierdzi kolizję z jego znakiem i odmówi udzielenia prawa. W nowej rzeczywistości prawnej to uprawniony ze znaku (rzecznik patentowy) będzie musiał czuwać nad pojawianiem się nowych zgłoszeń, które stanowić mogą kolizję dla istniejącego znaku towarowego. Omówiona zmiana w mojej ocenie jest korzystna dla systemu znaków towarowych. Raz, że odwołuje się do faktycznego zainteresowania ochroną swojego znaku towarowego przez Uprawnionego czyli de facto do rynku - a nie do hipotetycznych dywagacji i porównań ze znakami, które w istocie mogą być "martwe". Dwa zaś, że przyjmuje system, który stosowany jest w ogromnej większości krajów europejskich.
Wednesday, November 4, 2015
Przedwojenne znaki towarowe: Czekolada Mleczna
Polak potrafi. Potrafił też w dwudziestoleciu międzywojennym. W dniu 7.10.1926 r. pod numerem 13576 - Urząd Patentowy RP zarejestrował znak towarowy Czekolada Mleczna, dla wyrobów czekoladowych. Uprawnionym ze znaku była Fabryka Czekolady i Cukrów Jan Hoflinger ze Lwowa.
Sowa i Louis Vuitton - eh te inspiracje.
Przechodziłem ostatnio obok witryny znanej cukierni. Dla tych, którzy nie rozpoznają to Cukiernia Sowa (nie ta od Przyjaciół). Moją uwagę przykuła witryna. Widoczna po lewej. Kompozycja użyta na witrynie rodzi oczywiste skojarzenie ze słynnym motywem wykorzystywanym na torebkach przez markę Louis Vuitton - widoczny po prawej. No i powstaje pytanie: Czy witryna Sowy nie narusza praw LV ? Przecież marka Louis Vitton jak i wskazany znak jest jedną z najbardziej ekskluzywnych i rozpoznawanych marek na świecie. Jest też jedną z najbardziej podrabianych marek na świecie. Nie dziwi więc, że inne marki próbują "inspirować" się pewnymi motywami żeby podnieść prestiż swoich marek czy - jak tu - witryn. No dobrze ale jakby się przyjrzeć, obu motywom z bliska to wykorzystane są zupełnie inne elementy składowe. Co jest zbieżne? ... no chyba tylko wrażenie, a czy to może podlegać ochronie ? Sprawa - gdyby trafiła do sądu, zapowiadałaby się na ciekawą batalię dotyczącą granic ochrony praw do renomowanego znaku towarowego. Ale też ciekawy mógłby być aspekt dowodowy - wykazania renomy przez Louis Vitton na terenie Polski.
Dziecko w reklamie - ciekawostka
źródło |
Jakie wymogi trzeba spełnić aby "zatrudnić" dziecko do udziału w reklamie? Wydawać by się mogło, że wystarczy zgoda rodzica lub opiekuna prawnego. Okazuje się jednak, że nie jest to taka prosta sprawa. Regulacja w tym zakresie jest mocno schowana w ... przepisach końcowych kodeksu pracy, a dokładnie w art. 305(4) kodeksu.
Zgodnie z nim, wykonywanie pracy lub innych zajęć zarobkowych przez dzieci do 16 roku życia wymaga zgody ich opiekuna lub rodzica, a także zezwolenia właściwego inspektora pracy. Co zaś należy dołączyć do wniosku o wydanie zezwolenia ?
- Opinię poradni psychologiczno-pedagogicznej dotyczącą braku przeciwskazań do wykonywania przez dziecko pracy lub innych zajęć zarobkowych;
- orzeczenie lekarza stwierdzające brak przeciwskazań do wykonywania przez dziecko pracy lub innych zajęć zarobkowych;
- jeżeli dziecko podlega obowiązkowi szkolnemu - opinię dyrektora szkoły, do której dziecko uczęszcza dotyczącą możliwości wypełnienia przez dziecko tego obowiązku w czasie wykonywania przez nie pracy lub innych zajęć zarobkowych
Wskazana regulacja w moim przekonaniu jest jednym z absurdów prawa choćby dlatego, że nie rozróżnia różnych kategorii prac jakie może wykonywać dziecko. Bez względu bowiem na to czy dziecko ma być aktorem wcielającym się w postać dziecka przez 2000 odcinków Klanu, czy ma być modelem przez 3-4 godziny pozującym do zdjęcia, wymogi jego zatrudnienia są jednolite. Jaki jest efekt? Nie spotkałem się, z tym, żeby ktoś z branży reklamowej specjalnie się wskazanym wymogiem przejmował... a z drugiej strony reklam z udziałem dzieci jakoś wokół nie brakuje.
Saturday, October 3, 2015
Kratka Louis Vuitton - unieważnienie znaku towarowego.
źródło |
Wszyscy znają słynną kratkę Burberry. Na rynku modowym istnieją jednak również kratki, z którymi związane są zagadnienia prawa własności intelektualnej. Żeńska część populacji zapewne świetnie kojarzy kratkę Louis Vuitton, wykorzystywaną jako deseń na torebkach marki zwanych - neverfull damier (obrazek po lewej).
CTM - nr 370445 |
Właściciel marki Louis Vuitton złożył do ochrony wskazany niżej znak towarowy w roku 1996 jako wspólnotowy znak towarowy dla towarów i usług z klasy 18 - głównie dla torebek. Prawo ochronne udzielone zostało w 1998 roku. W roku 2009 spółka Nanu-Nana Handelgesellschaft mBH fur Geschenkartikel & Co. KG wniosła o unieważnienie wskazanego znaku towarowego w całości, z uwagi na opisowość znaku, brak zdolności odróżniającej, a także wejście znaku do języka potocznego lub jest zwyczajowo używany w uczciwych i utrwalonych praktykach handlowych. W toku postępowania Louis Vuitton próbował podważać wskazane podstawy wskazując ponadto, że znak uzyskał tzw. wtórną zdolność odróżniającą wskutek wieloletniego używania na rynku. Zarówno OHIM jak następnie Sąd Pierwszej Instancji nie podzielił jednak argumentacji uprawnionego i unieważnił wskazane prawo do znaku towarowego. Louis Vuitton. W aktualnym stanie prawnym Louis Vuitton nie posiada monopolu na wskazane oznaczenie, które nie ma co ukrywać dla znawców marki jest jego znakiem rozpoznawczym. Sprawa niestety, jak to zwykle była, rozstrzygnęła się nie na poziomie racji, ale na poziomie dowodów, a raczej ich braku. Jak można się również domyślać sprawa była następstwem próby powołania się na znak, w celu zablokowania możliwości korzystania ze wskazanej kratki w działalności gospodarczej przez podmiot, który wystąpił z wnioskiem o unieważnienie. Warto więc pamiętać, że powołanie się na prawo ochronne na znak towarowy może czasem być mieczem obosiecznym i obrócić się przeciwko uprawnionemu, szczególnie jeśli znak należy do udzielonych kontrowersyjnie.
Sunday, September 27, 2015
Nowy spot PiS - plagiat?
W ostatnich dniach głośno zrobiło się o nowym spocie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości. Spot, rzeczywiście jest inny niż wszystkie, z jakimi mieli szansę stykać się do tej pory wyborcy. Jest taki, aż chciałoby się rzecz ... świeży, nowoczesny... amerykański. Nie kolejne "gadające głowy", ale prawdzie "call for action". Zobaczcie sami:
Internauci szybko zaczęli "kopać". I okazuje się, że spot bardzo przypomina popularną w USA reklamę samochodów marki DODGE. Porównajcie sami:
Saturday, September 5, 2015
Charakter prawny utworów zależnych - haftowane naramienniki policji
Powódka w sprawie była dostawcą haftowanych elementów
umundurowania Policji w Radomiu w tym pochewek na naramienniki z odznakami
stopni służbowych (jak obok). Wzory wskazanych pochewek na naramienniki były i
są elementem rozporządzenia MSWiA, powódka dokonała ich "opracowania"
tj. przetworzenia na wersje haftowane. Wobec przegrania przez powódkę kolejnego
przetargu na dostawę pochewek, zdecydowała się pozwać Skarb Państwa - KWP w
Radomiu o naruszenie praw autorskich.
Powódka twierdziła, że dokonała twórczego opracowania
wskazanych pochewek, zatem przysługują jej autorskie prawa zależne do tych
opracowań Sądy obu instancji oddaliły roszczenie powódki oraz powyższe
twierdzenia jako całkowicie bezpodstawne. Dopiero jednak Sąd Najwyższy dokonał
głębszej analizy problematyki jakiej dotknęła sprawa.
Przedwojenne znaki towarowe: Ceresit
Pod numerem 729 Urząd Patentowy RP zarejestrował słowno-graficzny znak towarowy CERESIT, w poniżej wskazanej formie przedstawieniowej.
Znak zarejestrowany został przez Wunner'she Bittumer Werke GMBH z siedzibą w Unna (Niemcy) z datą zgłoszenia 14.07.1919 roku. dla następujących towarów: wyroby chemiczne dla wodouszczelniania cementu, zapraw wapiennych, kamieni sztucznych, dachówek i tektur smołowcowych.
Aktualnie właścicielem znaku CERESIT jest koncern HENKEL, znak zarówno w Polsce jak i w Europie zarejestrowany jest wyłącznie jako znak słowny, a używant jest w następującej formie:
Friday, September 4, 2015
ZPAV, STOART - Quo Vadis OZZ?
Organizacje Zbiorowego Zarządzania prawami autorskimi i
pokrewnymi to ciekawe organizacje, których pęd do pobierania opłat gdziekolwiek
tylko pojawi się słowo "muzyka" lub z nim związane, nie przestaje
mnie dziwić od lat. Jakiś czas temu zgłosiła się do mnie osoba prowadząca
jednoosobową działalność gospodarczą, której przedmiotem była nauka rytmiki
dzieci wczesnoszkolnych. Osobę tę wypatrzył STOART, tylko ze względu na fakt,
że w nazwie działalności pojawiło się słowo - muzyka. Dopiero moja interwencja
w sprawie spowodowała, że zaprzestali wzywać tę osobę do zawarcia umowy
licencyjnej....
Wczoraj zgłosił się do mnie klient, który posiada małe
radyjko za ladą swojego sklepu i od którego ZPAV zażądał zawarcia umowy
licencyjnej na publiczne odtwarzanie... wydaje się, że wyrok w sprawie
"Fryzjera" nic nie nauczył OZZetów i dalej prowadzą działalność,
którą w wielu przypadkach można by określić mianem wymuszenia. Dla
przypomnienia zgodnie z art. 24 ust.2 ustawy o prawie autorskim i prawach
pokrewnych, posiadacze urządzeń radiowych mogą z nich korzystać na zasadzie
licencji ustawowej o ile nie wiąże się to dla nich z uzyskiwaniem korzyści
majątkowej. Ciężar dowodu, że w danej sytuacji odtwarzający nie osiąga korzyści
majątkowych spoczywa tutaj na odtwarzającym muzykę. Jednak nie może być tutaj
automatyzmu w stosowaniu przepisów. Jak słusznie zauważył Sąd Apelacyjny w
Katowicach w wyroku I ACa 102/08: art. 24 ust.2 pr.aut. nie może być
pustym zapisem, zakłada, że mogą istnieć takie sytuacje, w których nie zajdzie się
nawet pośredni wpływ odbioru nadawanych w programie radiowym utworów na
powodzenie prowadzonej działalności. Pozwany przedstawił dowody wskazujące na
brak związku z prowadzoną działalnością opisanego odbierania utworów nadawanych
w programach radiowych oraz możliwości osiągania z tego tytułu jakichkolwiek
korzyści majątkowych. Rzeczą powoda utrzymującego, że zachodzi związek
odbierania nadawanych utworów z działalnością pozwanego i jej efektem, było
wskazanie w czym wyraża się korzyść pozwanego.
ZPAV wydaje się być nieugięty, w swych działaniach, jeżeli więc sprawa trafi sądu, postaram się aby judykatura wzbogaciła się o jeszcze jedno orzeczenie przemawiające na korzyść drobnych przedsiębiorców, którzy z faktu odtwarzania muzyki nie czerpią żadnych korzyści w swojej działalności gospodarczej.
Thursday, September 3, 2015
Reklama Media Expert a czyn nieuczciwej konkurencji
Sieć Media Expert nie ma ostatnio szczęścia do wyboru strategii marketingowej i reklam podejmowanych w jej ramach. Pod koniec ubiegłego roku, wszyscy mieliśmy po dziurki w nosie irytującej reklamy telewizyjnej z Eweliną Lisowską w roli głównej, której oczy "wyrażały miłość do produktu" (cyt. Szymon Majewski). Kilka dni temu usłyszałem reklamę radiową, w której dziecko pyta jaką ma motywację do pójścia do szkoły, bo wszyscy koledzy dostali już smarftony i tablety... i oczywiście wszystkie te rzeczy można kupić w sieci Media Expert. Co mnie w tej reklamie zbulwersowało? Taka forma reklamy, w moim przekonaniu, stanowi naruszenie reguł uczciwej konkurencji i stanowi reklamę niedozwoloną w myśl ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Artykuł 16 ustawy wskazuje na czyny nieuczciwej konkurencji w zakresie reklamy, przy wskazany w nim katalog czynów jest przykładowy. I tak wskazanym czynem jest np: reklama odwołująca się do uczuć klientów przez wywołanie lęku, wykorzystywanie przesądów lub łatwowierności dzieci. Nikt chyba nie ma wątpliwości jaki jest cel wskazanej wyżej reklamy? Dodanie im "motywacji", do tego żeby wymusić na rodzicach zakup gadżetu. Przesadzam? Stwierdzić może tak chyba tylko ktoś kto nie ma dziecka w wieku podatnym na tego rodzaju przekaz. Wskazana reklama, jest więc świetnym przykładem dlaczego niektóre z reklam są i powinny być zakazane.
Monday, August 31, 2015
Nieuprawniona zmiana w projekcie architektonicznym - integralność utworu
źródło |
Jerzy M. był współautorem projektu architektonicznego Muzeum
Przyrodniczego Tatrzańskiego Parku Narodowego w Zakopanem. Koncepcja
autorska sprowadzała się do uzyskania przestrzenności pomieszczeń wewnętrznych
i organicznego ich zespolenia z pejzażem zakopiańskim. Według projektu
tafle okienne miały być wykonane ze szkła antisolowego, co zabezpieczałoby
żywotność (kolorystykę) okazów wystawowych, jednakże z uwagi na trudności w
jego uzyskaniu, autorzy projektu wyrazili zgodę na zastosowanie takiego szkła
tylko od strony południowej i zachodniej. Intencją autorów odnośnie
wnętrza obiektu było zapewnienie jednolitości materiałowo przestrzennej sali
głównej i antresoli wzajemnie przenikających się ze środowiskiem zewnętrznym.
Przy realizacji inwestycji wprowadzono zmiany w projekcie architektonicznym
polegające na zabudowaniu antresoli i zasłonięciu okien drewnianymi
przesłonami. Jerzy M. pozwał Skarb Państwa o naruszenie jego autorskich praw osobistych
w postaci integralności utworu i domagał się przywrócenia budynku do stanu
według projektu.
Sąd Wojewódzki przyznał rację powodowi co do zasady: zmiany
w projekcie stanowiły naruszenie integralności utworu, przekreślały bowiem
ideę artystyczną tego projektu. Sąd oddalił jednak żądanie
przywrócenia stanu poprzedniego jako nieuzasadnione - stwierdził bowiem, że
koszty przywrócenia stanu przewyższają koszty realizacji zmienionej koncepcji.
Zobowiązał mimo to pozwanych do opublikowania ogłoszenia przeprosin przez
pozwanego w Życiu Warszawy, Gazecie Krakowskiej i miesięczniku
"Architektura".
Sąd Najwyższy w sprawie, po kasacji pozwanych, przypomniał,
że usunięcie skutków naruszenia prawa powinno być dokonane przy użyciu środków
celowych i adekwatnych. Takim środkiem nie jest według sądu konieczność
przeproszenia powoda w trzech wskazanych wyżej czasopismach, lecz tylko w
jednym: "Architekturze". Wyrok SN, sygn. akt IV CR
122/1988.
Wskazane orzeczenie (wydane jeszcze pod rządami ustawy z 1952 roku) jest zaskakujące i trudno odczytywać je w oderwaniu zarówno od czasów w jakich zostało wydane jak i strony postępowania (Skarbu Państwa). Sąd wszak, doszedł do przekonania, że doszło do naruszenia osobistych praw autorskich powoda - prawa do integralności utworu a wprowadzone zmiany przekreślały całkowicie ideę artystyczną utworu, żądanie przywrócenia stanu poprzedniego uznał jednak za nieuzasadnione (!sic). Najwyraźniej interes ekonomiczny pozwanego wziął górę nad interesem twórcy, którego prawa zostały w sposób ewidentny naruszone. Co więcej, Sądy rozpatrujące sprawę, nie pochyliły się znacząco nad wyjaśnieniem dlaczego uważają roszczenie o przywrócenie stanu pierwotnego za nieuzasadnione. Wydaje się, że gdyby sprawa rozpatrywana była w dzisiejszych czasach zapadłby zgoła odmienny wyrok w tym zakresie.
Wskazane orzeczenie (wydane jeszcze pod rządami ustawy z 1952 roku) jest zaskakujące i trudno odczytywać je w oderwaniu zarówno od czasów w jakich zostało wydane jak i strony postępowania (Skarbu Państwa). Sąd wszak, doszedł do przekonania, że doszło do naruszenia osobistych praw autorskich powoda - prawa do integralności utworu a wprowadzone zmiany przekreślały całkowicie ideę artystyczną utworu, żądanie przywrócenia stanu poprzedniego uznał jednak za nieuzasadnione (!sic). Najwyraźniej interes ekonomiczny pozwanego wziął górę nad interesem twórcy, którego prawa zostały w sposób ewidentny naruszone. Co więcej, Sądy rozpatrujące sprawę, nie pochyliły się znacząco nad wyjaśnieniem dlaczego uważają roszczenie o przywrócenie stanu pierwotnego za nieuzasadnione. Wydaje się, że gdyby sprawa rozpatrywana była w dzisiejszych czasach zapadłby zgoła odmienny wyrok w tym zakresie.
Współautorstwo utworu a poprawki w kolejnym wydaniu skryptu
Powódka w sprawie była jedną z autorek skryptu
akademickiego. Pozwane wydawnictwo wydało kolejne wydanie skryptu, bez jej
zgody umieszczając obok powódki innych autorów i czyniąc ich współautorami
poprawionych części. Sprawa dotarła do Sądu Najwyższego, który wyjaśnił, że w
współtwórczość w rozumieniu prawa autorskiego - nie zachodzi, gdy
współpraca określonej osoby nie ma charakteru twórczego, lecz jedynie
pomocniczy. Zatem wprowadzenie do utworu, będącego podręcznikiem akademickim,
poprawek niemających charakteru merytorycznego, a jedynie będących poprawkami
stylistycznymi czy korektorskimi, nie jest przejawem działalności twórczej i
nie uzasadnia przyznania osobie, która dokonała takich poprawek, przymiotu
współtwórcy utworu (art. 1 ust. 1 i art. 9 Pr.aut.). Sąd wskazał
również, że ocena czy dana osoba jest twórcą (współtwórcą) dzieła w rozumieniu
prawa autorskiego jest oceną normatywną dokonywaną przez sąd. Dla tej oceny
mogą być oczywiście pomocne wiadomości specjalne - w postaci opinii biegłego -
jednak istnienie takiej opinii nie zwalnia sądu z dokonania samodzielnej oceny
prawnej ustalonych okoliczności. Wyrok SN sygn. akt V CK 391/2002.
Sąd Najwyższy w powyższej sprawie dotknął bardzo istotnej i
aktualnej kwestii, która jest zmorą spraw z zakresu własności intelektualnej, a
mianowicie bezkrytycznego podchodzenia do opinii biegłych i przejmowanie
zawartych w nich ocen (nawet prawnych!) przez Sądy. Opinia biegłego może
dotyczyć wyłącznie wiadomości specjalnych, faktów - a nie ocen prawnych, nawet
jednak jeśli takie oceny zawiera, nie mogą być one bezrefleksyjnie przejmowane
przez Sąd. W tym aspekcie uwidacznia się wyraźnie postulat powołania
specjalistycznych Sądów do spraw własności intelektualnej, w której sędziowie
nie uciekaliby od odpowiedzi na pojawiające się problemy z banalnej przyczyny -
nieznajomości materii.
Friday, August 21, 2015
Przedwojenne znaki towarowe: STOMIL
Pod numerem 29289 Urząd Patentowy RP udzielił prawa ochronnego na znak towarowy STOMIL z pierwszeństwem od 21.10.1938r. dla wyrobów z kauczuku, i gumy, opon itp. Uprawnionym ze znaku była Fabryka Stomil S.A. z siedzibą w Poznaniu.
Indywidualny charakter wzoru przemysłowego - projekt odzieży
Ochrona wzoru przemysłowego, zarówno krajowego jak i wspólnotowego, zależy od spełnienia przez niego między innymi przesłanki indywidualnego charakteru. Zgodnie z ustawą wzór posiada indywidualny charakter, jeśli
całościowe wrażenie, jakie wywołuje na poinformowanym użytkowniku,
różni się od wrażenia, jakie wywiera na tym użytkowniku wzór,
który został udostępniony publicznie przed zgłoszeniem wzoru do ochrony lub jego pierwszym udostępnieniem.
W jednej z niedawnych spraw jaką zajmował się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (C-345/13) doszło do analizy ciekawego zagadnienia związanego z oceną indywidualnego charakteru wzoru. Słynna marka odzieżowa Karen Millen pozwała właściciela irlandzkiej marki odzieżowej Savida (należąca do Dunnes) o naruszenie praw do niezarejestrowanego wspólnotowego wzoru. Pozwany wprowadził do obrotu koszule damskie stanowiące wierne odwzorowanie koszul zaprojektowanych przez powoda. Pozwany nie kwestionował skopiowania obu wzorów, wskazał jednak, że wzór Karen Millen pozbawiony jest indywidualnego charakteru. Sąd Najwyższy Irlandii skierował więc zapytanie do Trybunału Sprawiedliwości UE, w którym zapytał czy aby móc uznać, że wzór ma indywidualny charakter należy porównać go do jednego wzoru wcześniejszego czy też do kilku wzorów. W skrócie, czy można uznać, że wzór posiada indywidualny charakter jeżeli zawiera w sobie kombinacje cech występujących w innych wzorach.
TSUE zajął stanowisko przychylne dla powodów, stwierdził bowiem, że indywidualny charakter wzoru wyraża się w odmienności od wcześniejszych wzorów ocenianych jako całość, nie zaś jako kombinacja cech. Wskazany wyrok zdecydowanie sprzyja i polepsza procesową sytuację producentów i projektantów odzieży, którzy zdecydują się na ochronę swoich projektów. Rozstrzygnięcie odmienne istotnie ograniczyłoby znaczenie ochrony we wskazanej branży, której normalnym elementem jest "miksowanie" elementów wykorzystywanych w innych projektach.
Thursday, August 20, 2015
Ryzyko wprowadzenia w błąd odbiorców - jaskółka zmian
Ryzyko wprowadzenia w błąd odbiorców to jedno z podstawowych pojęć prawa znaków towarowych. Jest to przesłanka odmowy udzielenia prawa na znak towarowy, jak również przesłanka do uznania, że doszło do naruszenia prawa do znaku towarowego, w sytuacji gdy brak jest tzw. podwójnej identyczności pomiędzy zestawionymi znakami towarowymi - identyczności oznaczeń i towarów/usług.
W ogromnej większości spraw o naruszenie prawa do znaku towarowego czy też sprawie będącej następstwem odmowy udzielenia prawa do znaku towarowego (ewentualnie unieważnienia) dochodzi do badania wskazanej przesłanki. Doktryna i orzecznictwo sądów polskich i europejskich przez lata wypracowały szereg czynników jakie winno się brać pod uwagę przy badaniu czy mamy do czynienia z ryzykiem wprowadzenia w błąd w danym stanie faktycznym. Podstawową zasadą winna być całościowa ocena danego stanu faktycznego i okoliczności które mogą mieć wpływ. Tyle jeśli chodzi o teorię, która niestety nie jest symetryczna z praktyką. Wyroki sądów powszechnych, decyzje Urzędu Patentowego wielokrotnie pokazują "instrumentalne" podejście do omawianej kwestii. Ryzyko wprowadzenia w błąd jest często prostą konsekwencją wyciągniętą z porównania oznaczeń oraz towarów i usług dokonaną bez większej refleksji i uwzględniania pozostałych czynników danego stanu faktycznego.
Krytykę takiej praktyki dokonuje Sąd Najwyższy w jednym z ostatnich wyroków - sygnatura IV CSK 191/13. Sprawa dotyczyła oznaczeń dwóch restauracji działających lokalnie - jedna w Warszawie druga w Toruniu. Restauracje posiadały nazwy identyczne w warstwie słownej: Pasta&Basta ale odmienne w warstwie wizualnej. Sąd Okręgowy oddalił roszczenie wskazując, że w okolicznościach sprawy nie można stwierdzić aby doszło do wypełnienia przesłanki prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd, skutkującej uznaniem, iż doszło do naruszenia praw powoda. Sąd Apelacyjny zmienił wyrok uwzględniając w zasadzie powództwo w całości. Skargę kasacyjną od tego wyroku złożyła strona pozwana. Sąd Najwyższy uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego i przekazał mu sprawę do ponownego rozpoznania. Wskazał przy tym, na konieczność całościowej oceny okoliczności danego przypadku jako warunkującej uznaniem, że można uznać wystąpienie przesłanki ryzyka wprowadzenia w błąd. Sąd wskazał wyraźnie, że przeciwko uznaniu wystąpienia wskazanej przesłanki w okolicznościach sprawy przemawiać mogą czynniki takie jak:
a) brak współistnienia obu restauracji na tym samym obszarze,
b) brak posiadania wspólnej klienteli,
c) a także całkowicie odmienny wystrój każdej z restauracji (czyli odmienne „środowisko” oraz kontekst używania znaków towarowych).
Sąd Apelacyjny po ponownym rozpoznaniu sprawy, będąc związany wykładnią prawa zaprezentowaną przez Sąd Najwyższy w sprawie, podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego i oddalił powództwo w sprawie (Wyrok SA w Gdańsku V ACa 105/14).
W ogromnej większości spraw o naruszenie prawa do znaku towarowego czy też sprawie będącej następstwem odmowy udzielenia prawa do znaku towarowego (ewentualnie unieważnienia) dochodzi do badania wskazanej przesłanki. Doktryna i orzecznictwo sądów polskich i europejskich przez lata wypracowały szereg czynników jakie winno się brać pod uwagę przy badaniu czy mamy do czynienia z ryzykiem wprowadzenia w błąd w danym stanie faktycznym. Podstawową zasadą winna być całościowa ocena danego stanu faktycznego i okoliczności które mogą mieć wpływ. Tyle jeśli chodzi o teorię, która niestety nie jest symetryczna z praktyką. Wyroki sądów powszechnych, decyzje Urzędu Patentowego wielokrotnie pokazują "instrumentalne" podejście do omawianej kwestii. Ryzyko wprowadzenia w błąd jest często prostą konsekwencją wyciągniętą z porównania oznaczeń oraz towarów i usług dokonaną bez większej refleksji i uwzględniania pozostałych czynników danego stanu faktycznego.
Krytykę takiej praktyki dokonuje Sąd Najwyższy w jednym z ostatnich wyroków - sygnatura IV CSK 191/13. Sprawa dotyczyła oznaczeń dwóch restauracji działających lokalnie - jedna w Warszawie druga w Toruniu. Restauracje posiadały nazwy identyczne w warstwie słownej: Pasta&Basta ale odmienne w warstwie wizualnej. Sąd Okręgowy oddalił roszczenie wskazując, że w okolicznościach sprawy nie można stwierdzić aby doszło do wypełnienia przesłanki prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd, skutkującej uznaniem, iż doszło do naruszenia praw powoda. Sąd Apelacyjny zmienił wyrok uwzględniając w zasadzie powództwo w całości. Skargę kasacyjną od tego wyroku złożyła strona pozwana. Sąd Najwyższy uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego i przekazał mu sprawę do ponownego rozpoznania. Wskazał przy tym, na konieczność całościowej oceny okoliczności danego przypadku jako warunkującej uznaniem, że można uznać wystąpienie przesłanki ryzyka wprowadzenia w błąd. Sąd wskazał wyraźnie, że przeciwko uznaniu wystąpienia wskazanej przesłanki w okolicznościach sprawy przemawiać mogą czynniki takie jak:
a) brak współistnienia obu restauracji na tym samym obszarze,
b) brak posiadania wspólnej klienteli,
c) a także całkowicie odmienny wystrój każdej z restauracji (czyli odmienne „środowisko” oraz kontekst używania znaków towarowych).
Sąd Apelacyjny po ponownym rozpoznaniu sprawy, będąc związany wykładnią prawa zaprezentowaną przez Sąd Najwyższy w sprawie, podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego i oddalił powództwo w sprawie (Wyrok SA w Gdańsku V ACa 105/14).
Wednesday, August 19, 2015
Żytnia, Kac Vegas i dobra osobiste
Całą Polska huczy właśnie o facebookowej reklamie wódki Żytniej, do której niezbyt fortunnie użyto zdjęcia przenoszenia przez kolegów śmiertelnie postrzelonego podczas demonstracji w dniu 31.08.1982 roku Michała Adamowicza. Reklama sugeruje, nawiązując do słynnego filmu Kac Vegas, że jest to scenka, w której sprawy wymknęły się spod kontroli, a niesiony człowiek "odpadł" w trakcie picia. Jedni oburzają się na bezmyślność, głupotę i kompromitację producenta marki, inni upatrują w tym przemyślanej strategii i świadomego działania. Jakkolwiek by nie było, zamierzony efekt został osiągnięty - wszyscy o tym mówią/piszą. Stara zasada marketingu mówi: nieważne jak mówią, ważne żeby nie przekręcali nazwiska...
Sprawa ma też oczywiście aspekt dotyczący praw własności intelektualnej. Nie wydaje się bowiem aby autor zdjęcia (lub uprawnieni z majątkowych praw autorskich) wyraził zgodę na jego wykorzystanie w takim aspekcie ani też aby uzyskano zgodę na wykorzystanie wizerunków osób widocznych na zdjęciu.
Co jednak ważniejsze, wykorzystanie fotografii dla opisanego wyżej celu, w sposób oczywisty narusza dobra osobiste rodziny Michała Adamowicza (zakładam, że taka istnienie) poprzez naruszenie kultu pamięci osoby zmarłej. W świetle poglądów judykatury, sfera uczuciowa związana z kultem pamięci zmarłej osoby najbliższej stanowi dobro osobiste i przedmiot ochrony. Treść tego prawa obejmuje sferę uczuciową uprawnionych w postaci okazywania
stosownego szacunku dla wspomnień i pamięci o zmarłym, przy czym sfera ta
mogłaby ulec zakłóceniu w wyniku działań innych osób. Nie muszę przekonywać o zasadność powołania się na wskazane dobro w okolicznościach sprawy.
Dla producenta marki Żytniej, sprawa może zakończyć się więc procesem (procesami) sądowym o naruszenie majątkowych praw autorskich i dóbr osobistych. A zasięg rozpowszechnionej reklamy o ile marketingowo jest korzystny, o tyle z perspektywy opisanej odpowiedzialności prawnej - pogłębia zakres naruszenia.
Wednesday, July 22, 2015
Przedwojenne znaki towarowe: BAYER
Wszyscy znamy koncern farmaceutyczny BAYER. Okazuje się, że przed wojną firma produkowała farby i środki farmaceutyczne - prawda ze ciekawa dywersyfikacja produkcji? Co ciekawe zgłoszono znak rownież w cyrylicy.
Rejestracja znaków wskazanych poniżej otrzymała w Urzędzie Patentowym RP numery 1015-1017 na rzecz Fa. Farbenfabriken vorm. Friedrich Bayer & Co z siedzibą w Leverkusen pod Kolonią (Niemcy).
Wymóg ustalenia utworu w prawie autorskim - scenariusz filmowy
Powód w sprawie twierdził, że
przekazał pozwanemu pomysł na scenariusz filmowy, który ten następnie
zrealizował bez jego zgody w postaci filmu pt: „Biały samochodzik”, zatem naruszone zostały jego prawa autorskie. Sąd
Wojewódzki bez przeprowadzania szczegółowego postępowania dowodowego doszedł do przekonania, że sam pomysł scenariusza i przekazanie tego pomysłu
pozwanemu w bezpośredniej rozmowie nie ma cech utworu chronionego prawem
autorskim. Wymogiem powstania takiego prawa jest bowiem utrwalenia utworu w jakiejkolwiek postaci, dlatego oddalił
powództwo nie wyjaśniając zasadniczych okoliczności faktycznych sprawy.
Sąd Najwyższy nie zgodził się
z taką oceną prawną zasad ochrony prawnoautorskiej i przekazał sprawę do
ponownego rozpoznania. Sąd przypomniał, że warunkiem powstania autorskich praw
do utworu jest konieczność jego „ustalenia” w jakiejkolwiek postaci. Ustalenie
utworu, w zależności od jego rodzaju i charakteru, może nastąpić nie tylko
przez utrwalenie go pismem lub rysunkiem, ale także w inny sposób na tyle
indywidualizujący i konkretyzujący, ażeby mógł oddziaływać artystycznie. Zatem również
przekazanie utworu w formie słownej wystarczy, aby spełniona została przesłanka
w postaci ustalenia utworu. Dodatkowo utrwalenie scenariusza w formie pisemnej
(materialnej) nie musi być dokonane przez jego autora, wystarczy, że dokona go inna
osoba na podstawie słownego przekazu autora. Kwestią dowodową pozostaje
oczywiście co było przedmiotem przekazania – czy wskazany scenariusz (jego
koncepcja) była na tyle zindywidualizowana aby mogła zostać objęta ochroną
autorską, a następnie kwestia zakresu wykorzystania. Wyrok SN sygn. akt
IV CR 353/79.
Tuesday, July 21, 2015
Fałszywe rejestry znaków towarowych - Czy można z tego wybrnąć?
Każdy rzecznik patentowy i zgłaszający do ochrony znak towarowy spotkał się z problemem firm podszywających się pod Urzędy Patentowe. Mechanizm działania takiej firmy jest prosty. Na podstawie danych dostępnych w rejestrach Urzędu Patentowego RP czy np. OHIM śledzone są informacje dotyczące zgłoszeń lub udzielonych praw na znaki, następnie zaś do zgłaszającego wysłane zostaje pismo, mające stworzyć wrażenie, że pochodzi z Urzędu Patentowego wraz z blankietem płatności. W rzeczywistości firma taka oferuje umieszczenie danego znaku towarowego w swojej prywatnej "bazie danych" o czym informuje mikrodrukiem w piśmie. Tego rodzaju firmy są prawdziwą plagą w dziedzinie własności przemysłowej, a walka z nimi jest prawdziwą walką z wiatrakami.
Zdarza się niestety, że nieświadomy zgłaszający, zapłaci na rzecz owej firmy kwotą wskazaną w blankiecie, a orientuje się dopiero po fakcie - często po przekazaniu tej informacji swojemu rzecznikowi patentowemu. Co zrobić w takiej sytuacji? Ostatnio zgłosił się do mnie bojowo nastawiony klient, który niestety dał się złapać na opisaną praktykę przedstawiając swoją koncepcje na odstąpienie od umowy. Problem w tego rodzaju sprawie leży niestety nie w prawie, ale w jego wyegzekwowaniu.
W istocie, zapłata za blankiet, jest przystąpieniem do umowy na warunkach wskazanych w przesłanym piśmie, jednak zawarcie umowy następuje tutaj w warunkach podstępu, zatem cywilistycznie nie powinno być większych problemów z uchyleniem się od skutków prawnych takiego oświadczenia woli. Chętny musi jednak zainwestować środki w proces, być może pełnomocnika. Otrzymuje wyrok - załóżmy, że zgodny z żądaniem, prawo jest przecież po naszej stronie. Oczywiście pozwany nie zwraca zasądzonych środków. Dochodzi więc do egzekucji. Nasz zgłaszający musi zainwestować kolejne środki w zaliczki na poczet czynności komornika. I co się okazuje? Naszego pozwanego albo już nie ma, albo na wskazanym przez nas koncie nie ma środków. Członkami zarządu wskazanej firmy są "słupy", które również nic nie mają. Po przejściu więc całej ścieżki dochodzenia do "sprawiedliwości" mamy w garści wyrok, który w istocie nic nam nie daje, prócz moralnej satysfakcji. Zgłaszający oprócz zapłaty kwoty na rzecz owej oszukańczej firmy, poniósł dodatkowe koszty sądowe i egzekucyjne, których prawdopodobnie nigdy nie odzyska. Taka jest niestety gorzka prawda związana z naszą rzeczywistością prawną.
Monday, July 20, 2015
Nowelizacja ustawy prawo własności przemysłowej - listy zgody
Od jakiegoś czasu Parlament RP prowadzi prace nad dosyć obszerną nowelizacją ustawy prawo własności przemysłowej. Zainteresowanych odsyłam do linku, pod którym można śledzić proces legislacyjny. Prace są na finiszu - poprawki Senatu, i zdaje się, że niebawem ustawa wejdzie w życie. Nowelizacja jest obszerna i dotyczy wielu różnych kwestii, zapewne też będzie przedmiotem wielu analiz. W tym poście poruszę jedną tylko kwestię - zmianę dotyczącą tzw. listów zgody. Zgodnie z nową treścią art. 133 ust.1 pwp:
Przepisów art. 131 ust.1 pkt 1, art. 132 ust.1 pkt 2 i 3 oraz ust. 2,5 i 6 pwp nie stosuje się, jeżeli zgłaszający wcześniejszy znak towarowy, uprawniony do wcześniejszego znaku towarowego lub uprawniony z wcześniejszego prawa osobistego lub majątkowego wyrazi pisemną zgodę na rejestrację późniejszego znaku towarowego.
Powyższa zmiana ma kolosalne znaczenie dla praktyki oraz jest normatywną podstawą dla możliwości uzyskania prawa ochronnego na znak towarowy w sytuacji, w której Urząd Patentowy RP stwierdza kolizyjność zgłoszonego znaku z prawami do wcześniejszych znaków, a zainteresowane strony chcą ten stan umownie wyeliminować. Do tej pory Urząd nie brał pod uwagę wszelkich porozumień między przedsiębiorcami w tym zakresie, bowiem pozbawione były one podstawy normatywnej. Urząd stwierdzał, istnienie prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd i odmawiał udzielenia prawa ochronnego na znak późniejszy. Taka sytuacja o ile z normatywnego punktu widzenia była słuszna, o tyle od strony celowościowej przepisów - oderwana była od rzeczywistości. Problem ten ujawniał się w szczególności w strukturach holdingowych gdy uprawnionym do znaku wcześniejszego lub wspólnotowego była zagraniczna spółka matka, a o lokalny znak towarowy wystąpiła polska spółka córka. Formalnie są to dwa odrębne podmioty, zatem Urząd stwierdzając istnienie przeszkód zazwyczaj z art. 132 ust.2 pwp odmawiał udzielenia prawa.
Zgodnie z powyższą treścią art. 133, Urząd Patentowy RP nie będzie miał luzu decyzyjnego lecz będzie zobligowany do udzielania prawa ochronnego na znak towarowy, jeżeli zgłaszający przedstawi pisemną zgodę na udzielenie tego prawa przez uprawnionego z wcześniejszego znaku towarowego.
Dodanie zatem wskazanego przepisu stanowi ogromny krok naprzód, ułatwiający życie wielu przedsiębiorcom, ale przede wszystkim przybliżający stan prawny prawa znaków towarowych do rzeczywistości gospodarczej. W najczęstszej bowiem sytuacji wyłącza odwołanie do abstrakcyjnego wzorca "ryzyka wprowadzenia w błąd" na rzecz odwołania do woli i oceny uprawnionego z istniejącego znaku towarowego. Jeżeli on bowiem (jako dysponent prawa) nie widzi problemu w udzieleniu prawa na znak uznany za "kolizyjny" tym bardziej takiego problemu winien nie zauważać Urząd Patentowy RP.
Przepisów art. 131 ust.1 pkt 1, art. 132 ust.1 pkt 2 i 3 oraz ust. 2,5 i 6 pwp nie stosuje się, jeżeli zgłaszający wcześniejszy znak towarowy, uprawniony do wcześniejszego znaku towarowego lub uprawniony z wcześniejszego prawa osobistego lub majątkowego wyrazi pisemną zgodę na rejestrację późniejszego znaku towarowego.
Powyższa zmiana ma kolosalne znaczenie dla praktyki oraz jest normatywną podstawą dla możliwości uzyskania prawa ochronnego na znak towarowy w sytuacji, w której Urząd Patentowy RP stwierdza kolizyjność zgłoszonego znaku z prawami do wcześniejszych znaków, a zainteresowane strony chcą ten stan umownie wyeliminować. Do tej pory Urząd nie brał pod uwagę wszelkich porozumień między przedsiębiorcami w tym zakresie, bowiem pozbawione były one podstawy normatywnej. Urząd stwierdzał, istnienie prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd i odmawiał udzielenia prawa ochronnego na znak późniejszy. Taka sytuacja o ile z normatywnego punktu widzenia była słuszna, o tyle od strony celowościowej przepisów - oderwana była od rzeczywistości. Problem ten ujawniał się w szczególności w strukturach holdingowych gdy uprawnionym do znaku wcześniejszego lub wspólnotowego była zagraniczna spółka matka, a o lokalny znak towarowy wystąpiła polska spółka córka. Formalnie są to dwa odrębne podmioty, zatem Urząd stwierdzając istnienie przeszkód zazwyczaj z art. 132 ust.2 pwp odmawiał udzielenia prawa.
Zgodnie z powyższą treścią art. 133, Urząd Patentowy RP nie będzie miał luzu decyzyjnego lecz będzie zobligowany do udzielania prawa ochronnego na znak towarowy, jeżeli zgłaszający przedstawi pisemną zgodę na udzielenie tego prawa przez uprawnionego z wcześniejszego znaku towarowego.
Dodanie zatem wskazanego przepisu stanowi ogromny krok naprzód, ułatwiający życie wielu przedsiębiorcom, ale przede wszystkim przybliżający stan prawny prawa znaków towarowych do rzeczywistości gospodarczej. W najczęstszej bowiem sytuacji wyłącza odwołanie do abstrakcyjnego wzorca "ryzyka wprowadzenia w błąd" na rzecz odwołania do woli i oceny uprawnionego z istniejącego znaku towarowego. Jeżeli on bowiem (jako dysponent prawa) nie widzi problemu w udzieleniu prawa na znak uznany za "kolizyjny" tym bardziej takiego problemu winien nie zauważać Urząd Patentowy RP.
Podatkowe skutki darowizny znaku towarowego na rzecz zstępnego (syna)
Nabycie od matki w drodze darowizny znaku towarowego nie
podlega ani podatkowi od spadków i darowizn, ani podatkowi
dochodowemu od osób fizycznych. Tak wynika z dwóch interpretacji Dyrektora Izby
Skarbowej w Katowicach. Interpretacje indywidualne Dyrektora Izby Skarbowej w Katowicach z dnia: 24 czerwca 2015 r., sygn. akt IBPB-1-1/4511-19/15/AB, LEX nr 266988 oraz z 2 lipca 2015 r., sygn. akt IBPB-2-1/4515-5/15/BD, LEX nr 266998
Matka podatnika, który zwrócił się z zapytaniem, prowadzi działalność gospodarczą, w której wykorzystuje znak towarowy. Matka zamierza przekazać prawa do znaku towarowego w formie darowizny na rzecz syna, nieprowadzącego aktualnie działalności gospodarczej. Znak nie podlegał amortyzacji i do dnia darowizny nie będzie jej podlegał. Po otrzymaniu darowizny, podatnik zamierza
rozpocząć prowadzenie działalności gospodarczej, w której będzie
wykorzystywać otrzymany znak towarowy przez okres dłuższy niż rok.
Podatnik zapytał fiskusa, czy darowizna znaku towarowego
będzie podlegać opodatkowaniu podatkiem od spadków i darowizn lub
podatkiem dochodowym?
Fiskus zgodził się ze stanowiskiem podatnika tzn. że przedmiotowa darowizna będzie neutralna podatkowo. Zgodnie z art. 3 pkt 2 ustawy o podatku od spadków i darowizn podatkowi nie podlega
nabycie w drodze darowizny praw do znaków towarowych oraz wierzytelności wynikających z tych praw - w związku z tym nabycie praw do znaku towarowego podlegać będzie przepisom ustawy o PIT. W tym przypadku zastosowanie znajduje jednak wyłącznie z art. 21 ust. 1 pkt 125 ustawy PIT.
Ze względu na fakt, że znak towarowy zostanie przekazany podatnikowi w
drodze darowizny - a więc nieodpłatnego świadczenia, darczyńcą
będzie matka podatnika, a podstawą uzyskania przychodu nie będzie
stosunek pracy, praca nakładcza lub umowa będąca podstawą uzyskiwania
przychodów z działalności wykonywanej osobiście, to przychód uzyskany
przez Podatnika korzystać będzie ze zwolnienia z podatku PIT.
Monday, June 29, 2015
Trzykrotność wynagrodzenia za naruszenie praw autorskich sprzeczna z Konstytucją
23 czerwca 2015r. Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok rozstrzygający skargę konstytucyjną UPC Polska sp. z o.o., w którym stwierdził niekonstytucyjność przepisu art. 79 ust.1 pkt 3 lit.b ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych w zakresie w jakim uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać od osoby, które naruszyła te prawa, naprawienia wyrządzonej szkody poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej - w przypadku gdy naruszenie jest zawinione - trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należny tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu (Wyrok SK 32/14).
Zgodnie z argumentacją TK, nie jest dopuszczalne aby uprawniony uzyskiwałby takie odszkodowanie, które całkowicie odrywa się od wielkości poniesionej szkody i stanowiło jego wielokrotność - a wprowadzenie elementów ryczałtowości do roszczenia odszkodowawczego nie może prowadzić do zagubienia proporcji między wielkością poniesionej szkody a odszkodowaniem.
Dla przypomnienia, prawo autorskie we wskazanym przepisie przewiduje pewien szczególny sposób uzyskania odszkodowania za naruszenie praw autorskich - jest nim możliwość uzyskania trzykrotności kwoty należnego wynagrodzenia czyli w gruncie rzeczy stawki licencyjnej stosowanej przez uprawnionego. Przepis ten od dawna budził wiele kontrowersji, jest bowiem sprzeczny z generalną zasadą prawa mówiącą o tym, że pokrzywdzony nie może wzbogacić się na czynie niedozwolonym. Dodatkowo brak było też symetrii z przepisami prawa własności przemysłowej, które w analogicznej sytuacji przewidują możliwość dochodzenia odszkodowania w wysokości należnej stawki licencyjnej (jednokrotność). Ponadto przepis ten często był nadużywany przez różnego rodzaju podmioty, które stworzyły sobie model "biznesowy" oparty na masowym pozywaniu internautów, za naruszenia praw żądając zapłaty stawek wyjętych z przysłowiowego kapelusza. Temu zagadnieniu poświęcę jednak odrębny artykuł na blogu.
Powyższe rozstrzygnięcie ma ogromne znaczenie dla dalszej praktyki i dochodzenia praw z tytułu naruszenia majątkowych praw autorskich. Od momentu bowiem wydania wyroku (bez względu na wskazaną datę utraty mocy przepisu) sądy nie powinny go stosować. Uprawnionemu pozostaje zatem dochodzenie pozostałych wskazanych w ustawie roszczeń.
Co ciekawe, podobną kwestią zajmował się niedawno Sąd Najwyższy (sygn. akt V CSK 41/14), który postanowił wystosować do Trybunału Sprawiedliwości UE pytanie prawne w trybie prejudycjalnym dotyczące zgodności możliwości dochodzenia "wielokrotności" należnych świadczeń z prawem europejskim (z przepisami dyrektywy 2004/48/WE - tzw. enforcement directive). W stosunkowo krótkim czasie, uzyskamy więc wypowiedź dwóch najwyższych trybunałów w przedmiotowej kwestii, a to niespotykana wcześniej sytuacja.
Będąc na fali interpretacji miałbym jeszcze jedno zagadnienie, którym powinien zająć się Sąd Najwyższy a być może Trybuanał Sprawiedliwości - mianowicie wykładnia pojęcia "stosowne wynagrodzenie". Jak pokazuje bowiem moje doświadczenie i praktyka orzecznicza sądów - wysokość takiego wynagrodzenia można sobie wykreować w niezbyt skomplikowany sposób ...
Zgodnie z argumentacją TK, nie jest dopuszczalne aby uprawniony uzyskiwałby takie odszkodowanie, które całkowicie odrywa się od wielkości poniesionej szkody i stanowiło jego wielokrotność - a wprowadzenie elementów ryczałtowości do roszczenia odszkodowawczego nie może prowadzić do zagubienia proporcji między wielkością poniesionej szkody a odszkodowaniem.
Dla przypomnienia, prawo autorskie we wskazanym przepisie przewiduje pewien szczególny sposób uzyskania odszkodowania za naruszenie praw autorskich - jest nim możliwość uzyskania trzykrotności kwoty należnego wynagrodzenia czyli w gruncie rzeczy stawki licencyjnej stosowanej przez uprawnionego. Przepis ten od dawna budził wiele kontrowersji, jest bowiem sprzeczny z generalną zasadą prawa mówiącą o tym, że pokrzywdzony nie może wzbogacić się na czynie niedozwolonym. Dodatkowo brak było też symetrii z przepisami prawa własności przemysłowej, które w analogicznej sytuacji przewidują możliwość dochodzenia odszkodowania w wysokości należnej stawki licencyjnej (jednokrotność). Ponadto przepis ten często był nadużywany przez różnego rodzaju podmioty, które stworzyły sobie model "biznesowy" oparty na masowym pozywaniu internautów, za naruszenia praw żądając zapłaty stawek wyjętych z przysłowiowego kapelusza. Temu zagadnieniu poświęcę jednak odrębny artykuł na blogu.
Powyższe rozstrzygnięcie ma ogromne znaczenie dla dalszej praktyki i dochodzenia praw z tytułu naruszenia majątkowych praw autorskich. Od momentu bowiem wydania wyroku (bez względu na wskazaną datę utraty mocy przepisu) sądy nie powinny go stosować. Uprawnionemu pozostaje zatem dochodzenie pozostałych wskazanych w ustawie roszczeń.
Co ciekawe, podobną kwestią zajmował się niedawno Sąd Najwyższy (sygn. akt V CSK 41/14), który postanowił wystosować do Trybunału Sprawiedliwości UE pytanie prawne w trybie prejudycjalnym dotyczące zgodności możliwości dochodzenia "wielokrotności" należnych świadczeń z prawem europejskim (z przepisami dyrektywy 2004/48/WE - tzw. enforcement directive). W stosunkowo krótkim czasie, uzyskamy więc wypowiedź dwóch najwyższych trybunałów w przedmiotowej kwestii, a to niespotykana wcześniej sytuacja.
Będąc na fali interpretacji miałbym jeszcze jedno zagadnienie, którym powinien zająć się Sąd Najwyższy a być może Trybuanał Sprawiedliwości - mianowicie wykładnia pojęcia "stosowne wynagrodzenie". Jak pokazuje bowiem moje doświadczenie i praktyka orzecznicza sądów - wysokość takiego wynagrodzenia można sobie wykreować w niezbyt skomplikowany sposób ...
Saturday, June 27, 2015
Przedwojenne znaki towarowe: BALSAM POMORSKI
Balsam Pomorski kojarzony jest współcześnie z raczej niezbyt wykwintnym trunkiem produkowanym w Starogardzie Gdańskim. Okazuje się jednak, że alkohol ten ma długą tradycję obecności na rynku. Produkowany był w Zakładzie Hermana Winkelhausena założonego w 1846 roku w Starogardzie Gdańskim. W dniu 22.04.1926r. Urząd Patentowy II RP udzielił prawa ochronnego na słowno-graficzny znak towarowy o numerze 12066 we wskazanej niżej formie przedstawioniowej, dla towarów alkoholowych. Uprawnionym ze znaku było przedsiębiorstwo: Zakłady Przemysłowe Winkelhausen Tow. Akcyjne.
Aktualnie uprawnionym ze znaku zawierającego dominujący element BALSAM POMORSKI pozostaje Destylarnia Sobieski S.A. - znak towarowy R-220214:
Opisowość i zdolność odróżniająca znaku towarowego
Wybierając firmę (czyt. nazwę) dla prowadzonej działalności gospodarczej czy też nazwę dla produktu, przedsiębiorca staje przed oczywistym dylematem - co wybrać? Rzeczą zupełnie naturalną i niestety powszechną - szczególnie przy wyborze firmy - jest nazwa, która w jakimś stopniu kojarzy się z prowadzoną działalnością czy rodzajem produktów/ usług jakie są oferowane. I tu pojawia się podstawowy problem leżący u założeń prawa znaków towarowych. Znak towarowy musi charakteryzować się tzw. samoistnością tzn. musi być odrębny pojęciowo od towarów usług jakie sygnuje. Tak ocenia się jego zdolność odróżniającą. Im bardziej znak oderwany pojęciowo od towarów/usług tym jego zdolność jest silniejsza - np. Apple dla komputerów. Najsilniejszymi znakami są zaś znaki fantazyjne, nie mające słownikowego znaczenia. Im bliżej danej nazwie do towarów lub usług które mają sygnować, tym trudniej uzyskać prawo do znaku towarowego. Znak może bowiem zostać uznany za opisowy lub nienadający się do odróżniania towarów/usług, a przez to nieposiadający zdolności odróżniającej. Na taki zarzut można narazić się stosując szczególnie przymiotniki o charakterze ogólnym. W jednym z ostatnich orzeczeń Sąd Pierwszej Instancji potwierdził słuszność odmowy rejestracji znaku towarowego "EcoDoor" dla produktów, których częścią składową mogą być drzwi. W jednej z polskich spraw, odmówiono uzyskania prawa na znak "Calcium C" dla produktów farmaceutycznych, w innej oznaczeniu " herbatniki tradycyjne" dla ciastek.
Jest jasne, że przepisy dotyczące opisowości i braku zdolności odróżniającej mają określony i słuszny cel m.in. przeciwdziałają monopolizacji oznaczeń ogólnych czy odnoszących się do produktów przez jednego przedsiębiorcę. Problem pojawia się wtedy gdy urzędy zaczynają przesadnie podchodzić do omawianej tematyki, co powoduje trudność w ocenie granic. Powyższy problem nabrał szczególnego znaczenia w ostatnim czasie, ze względu na zmianę praktyki Urządu Harmonizacji Rynku Wewnętrznego. Urząd ten zaostrzył kryteria przyznawania praw na wspólnotowe znaki towarowe z uwagi własnie na opisowość znaku lub brak zdolności odróżniającej i to w sposób, który przyznam szczerze jest dla mnie zaskakujący i niezrozumiały. Jest bowiem kategoria oznaczeń sugestywnych, aluzyjnych które mogą pełnić funkcje znaku towarowego i do tej pory nie było problemu z uzyskaniem na nie prawa. Aktualnie są one dla Urzędu oznaczeniami pozbawionymi zdolności odróżniającej. Przedsiębiorca chcący uzyskać prawo do wspólnotowego znaku towarowego musi więc aktualnie tym bardziej ostrożnie podchodzić do kwestii wyboru nazwy jaką chce chronić.
Jest jasne, że przepisy dotyczące opisowości i braku zdolności odróżniającej mają określony i słuszny cel m.in. przeciwdziałają monopolizacji oznaczeń ogólnych czy odnoszących się do produktów przez jednego przedsiębiorcę. Problem pojawia się wtedy gdy urzędy zaczynają przesadnie podchodzić do omawianej tematyki, co powoduje trudność w ocenie granic. Powyższy problem nabrał szczególnego znaczenia w ostatnim czasie, ze względu na zmianę praktyki Urządu Harmonizacji Rynku Wewnętrznego. Urząd ten zaostrzył kryteria przyznawania praw na wspólnotowe znaki towarowe z uwagi własnie na opisowość znaku lub brak zdolności odróżniającej i to w sposób, który przyznam szczerze jest dla mnie zaskakujący i niezrozumiały. Jest bowiem kategoria oznaczeń sugestywnych, aluzyjnych które mogą pełnić funkcje znaku towarowego i do tej pory nie było problemu z uzyskaniem na nie prawa. Aktualnie są one dla Urzędu oznaczeniami pozbawionymi zdolności odróżniającej. Przedsiębiorca chcący uzyskać prawo do wspólnotowego znaku towarowego musi więc aktualnie tym bardziej ostrożnie podchodzić do kwestii wyboru nazwy jaką chce chronić.
Friday, June 26, 2015
Czy mogę bez zgody osób zamieścić zdjęcie grupowe na facebooku?
Pytanie z nagłówka pozostaje aktualne szczególnie dziś, w czasie zakończenia roku szkolnego, kiedy na portalach społecznościowych pojawia się wysyp zdjęć z akademii i rozdania świadectw. Pytanie jak zwykle w prawie własności intelektualnej nie jest łatwe i wymaga uwzględnienia okoliczności danego przypadku. Wizerunek każdego człowiek jest jego dobrem osobistym, które podlega ochronie. Zatem rozpowszechnianie tego wizerunku, co do zasady wymaga zgody danej osoby. Z drugiej jednak strony w prawie autorskim istnieją przepisy, które wyłączają konieczność uzyskiwania owej zgody. Tak jest w przypadku uregulowanym w art. 81 ust.2 pkt 2 ustawy o prawie autorskim, który stanowi, iż nie wymaga zgody rozpowszechnienie wizerunku osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza. Nie można jednak zapominać o celu tej regulacji. A jest nim możliwość relacjonowania wydarzeń o charakterze "wielosobowym", w którym uzyskanie zgody każdej uwidocznionej osoby, było praktycznie niemożliwe lub znacznie utrudnione.
Czy więc zdjęcie grupowe z rozdania świadectw można "podciągnąć" pod wskazany wyjątek? Odpowiedź na to pytanie w pewnej mierze od oceny konkretnego zdjęcia. Należy jednak zauważyć, że uczniowie z danej klasy/ szkoły, stanowią pewną zamkniętą i identyfikowalną zbiorowość, co przemawia przeciw możliwości zastosowania wskazanego przepisu Nie można też zapominać że wszelkie przepisy o charakterze wyjątku od zasady, należy interpretować ścieśniająco, a takim przepisem jest wskazany wyżej artykuł. Stając więc przed generalną odpowiedzią na pytanie z nagłówka, odpowiedziałbym przecząco.
Tuesday, June 9, 2015
Czy prawo autorskie jest w odwrocie?
Podobno prawo autorskie jest w odwrocie, w tym sensie, że działem wiodącym w szeroko pojętym prawie własności intelektualnej są znaki towarowe. Czy tak jest faktycznie?
Jakby się nad tym zastanowić, spraw z zakresu prawa znaków towarowych jest bezsprzecznie więcej, ale czy to znaczy, że tych dotyczących praw autorskich jest mniej niż było? Powiedziałbym, że raczej pozostają na takim samym poziomie. Przyczyn takiego stanu rzeczy wydaje się być co najmniej kilka.
Przede wszystkim, prawo znaków towarowych jest zharmonizowane na poziomie europejskim. Dodatkowo mamy dwa reżimy - znaków krajowych oraz znaków wspólnotowych. Przez powyższe, przepisy dotyczące znaków towarowych są zbieżne w zasadniczej części w niemal wszystkich krajach Europy. To powoduje, że istnieje wciąż rozwijające się orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości oraz Sądu Pierwszej Instancji - które pozostaje aktualne we wszystkich krajach wspólnoty. Dodatkowo - aktualne pozostaje orzecznictwo sądów lokalnych z poszczególnych krajów w zakresie wykładni czy rozumienia pojęć i instytucji prawa znaków towarowych.
Takiej sytuacji nie ma w prawie autorskim, które na poziomie europejskim zharmonizowane jest tylko w wybranych i nielicznych aspektach np. w zakresie programów komputerowych czy w kwestiach związanych z internetowym wykorzystaniem utworów. Stąd jest ono mniej uniwersalne, poszczególne porządki prawne mają swoje odmienności - choć oczywiście generalne reguły ochrony są zbliżone. Wydaje się, że to też kwestia mająca przyczyny w kontekście historycznym. Pierwsza ustawa o prawie autorskim pochodziła z 1926, kolejna 1952, aktualna z 1994r. wszystkie te ustawy są ze sobą zbieżne w zapisach dotyczących istoty ochrony prawno-autorskiej. Stąd tradycja i lista choćby orzeczeń Sądu Najwyższego dotyczących prawa autorskiego jest długa. Znaki towarowe w PRLu? działały czysto teoretycznie. Można zaryzykować tezę, że co do zasad prawa autorskiego - wszystko zostało już powiedziane, prawo autorskie się przeżyło. Pozostaje kwestia Internetu, nowych technologii, ale tu wpada co jakiś czas jakieś orzeczenie.
Prawo znaków towarowych dotyczy żywotnych kwestii związanych z obrotem gospodarczym kwestii identyfikacji przedsiębiorców i ich towarów działających na rynku - a tu mamy wieczną walkę o klienta, podpatrywanie konkurencji, próby podszywania się czy podczepienia pod cudzy sukces. Dynamika działań - i przeciwdziałań jest o wiele większa niż w przypadku naruszeń prawa autorskiego. Tutaj oczywiście również liczy się naruszenie interesów ekonomicznych, ale też niekoniecznie dotyczyć to musi przedsiębiorców.
Sprawy ze znaków towarowych są zazwyczaj łatwiejsze do przeprowadzenia dowodowo - prawo ochronne uzyskuje się na podstawie decyzji Urzedu Patentowego, jest papier, jest data, jest dowód. Prawo autorskie powstaje bez żadnych formalności - dzieło ustalone w jakiejkolwiek postaci uzyskuje ochronę. Niby super rozwiązanie, do czasu aż trzeba wykazać kiedy dany utwór został stworzony...
Myślę, że prawo autorskie nie tyle jest w odwrocie co zostało przytłoczone przez prawo i problemy znaków towarowych ale wyginięcie raczej mu nie grozi.
Jakby się nad tym zastanowić, spraw z zakresu prawa znaków towarowych jest bezsprzecznie więcej, ale czy to znaczy, że tych dotyczących praw autorskich jest mniej niż było? Powiedziałbym, że raczej pozostają na takim samym poziomie. Przyczyn takiego stanu rzeczy wydaje się być co najmniej kilka.
Przede wszystkim, prawo znaków towarowych jest zharmonizowane na poziomie europejskim. Dodatkowo mamy dwa reżimy - znaków krajowych oraz znaków wspólnotowych. Przez powyższe, przepisy dotyczące znaków towarowych są zbieżne w zasadniczej części w niemal wszystkich krajach Europy. To powoduje, że istnieje wciąż rozwijające się orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości oraz Sądu Pierwszej Instancji - które pozostaje aktualne we wszystkich krajach wspólnoty. Dodatkowo - aktualne pozostaje orzecznictwo sądów lokalnych z poszczególnych krajów w zakresie wykładni czy rozumienia pojęć i instytucji prawa znaków towarowych.
Takiej sytuacji nie ma w prawie autorskim, które na poziomie europejskim zharmonizowane jest tylko w wybranych i nielicznych aspektach np. w zakresie programów komputerowych czy w kwestiach związanych z internetowym wykorzystaniem utworów. Stąd jest ono mniej uniwersalne, poszczególne porządki prawne mają swoje odmienności - choć oczywiście generalne reguły ochrony są zbliżone. Wydaje się, że to też kwestia mająca przyczyny w kontekście historycznym. Pierwsza ustawa o prawie autorskim pochodziła z 1926, kolejna 1952, aktualna z 1994r. wszystkie te ustawy są ze sobą zbieżne w zapisach dotyczących istoty ochrony prawno-autorskiej. Stąd tradycja i lista choćby orzeczeń Sądu Najwyższego dotyczących prawa autorskiego jest długa. Znaki towarowe w PRLu? działały czysto teoretycznie. Można zaryzykować tezę, że co do zasad prawa autorskiego - wszystko zostało już powiedziane, prawo autorskie się przeżyło. Pozostaje kwestia Internetu, nowych technologii, ale tu wpada co jakiś czas jakieś orzeczenie.
Prawo znaków towarowych dotyczy żywotnych kwestii związanych z obrotem gospodarczym kwestii identyfikacji przedsiębiorców i ich towarów działających na rynku - a tu mamy wieczną walkę o klienta, podpatrywanie konkurencji, próby podszywania się czy podczepienia pod cudzy sukces. Dynamika działań - i przeciwdziałań jest o wiele większa niż w przypadku naruszeń prawa autorskiego. Tutaj oczywiście również liczy się naruszenie interesów ekonomicznych, ale też niekoniecznie dotyczyć to musi przedsiębiorców.
Sprawy ze znaków towarowych są zazwyczaj łatwiejsze do przeprowadzenia dowodowo - prawo ochronne uzyskuje się na podstawie decyzji Urzedu Patentowego, jest papier, jest data, jest dowód. Prawo autorskie powstaje bez żadnych formalności - dzieło ustalone w jakiejkolwiek postaci uzyskuje ochronę. Niby super rozwiązanie, do czasu aż trzeba wykazać kiedy dany utwór został stworzony...
Myślę, że prawo autorskie nie tyle jest w odwrocie co zostało przytłoczone przez prawo i problemy znaków towarowych ale wyginięcie raczej mu nie grozi.
Saturday, June 6, 2015
Przedwojenne znaki towarowe: GERLACH
28 lutego 1939 roku pod numerem 29676 Urząd Patentowy RP zarejestrował znak towarowy GERLACH w poniżej wskazanej formie przedstawieniowej dla noży, brzytew i ostrzy do golenia. Uprawnionym ze znaku była Fabryka Bracia Kobylańscy Sp. Akc. z Warszawy.
Co ciekawe współcześnie użwany przez spółkę Gerlach S.A. znak towarowy nie różni się zbytnio od formy graficznej wskazanej powyżej.
Co ciekawe współcześnie użwany przez spółkę Gerlach S.A. znak towarowy nie różni się zbytnio od formy graficznej wskazanej powyżej.
Sunday, May 3, 2015
Licencja na licencjonowanie
Licencjonowanie własności intelektualnej to biznes liczony w ogromnych kwotach, a licencjonowana odzież, gadżety np. do filmu to dla uprawnionych źródło większych pieniędzy niż sam film, z którego pochodzą, a ponadto sposób na wieloletnią eksploatację filmu i generowanie przychodów. Rynek nie śpi, szczególnie ten zachodnioeuropejski, dlatego pojawił się tam wyraźny trend rozwojowy i swego rodzaju moda na licencjonowanie, bo to przecież takie łatwe pieniądze... wystarczy tylko mieć pomysł na "produkt". Co roku biorę udział w odbywających się w Londynie targach Brand Licensing Europe i co roku widzę jak pojawiają się coraz bardziej dyskusyjne pomysły na licencjonowanie.
I tak np. podczas ostatnich targów natknąłem się na Agencję licencjonującą zdjęcia prac Banksy'ego. Zaraz... ale przecież Banksy nie licencjonuje swoich prac - z zasady, to by było zaprzeczenie całej jego twórczości. No właśnie! Dlatego Agencja wpadła na pomysł, żeby licencjonować wysokiej rozdzielczości zdjęcia graffiti tego artysty. Z ich perspektywy wszystko jest ok, bo przecież Banksy też używa w swoich pracach zdjęcia już powstałe - zatem sam korzysta z cudzej pracy, a ponadto z racji poglądów jest mało prawdopodobne aby pozwał kogoś za tego rodzaju eksploatację swoich prac.
Innym produktem była licencja iStyle, którą w skrócie określić można jako licencja na literkę "i" przed każdym słowem. Pojawiają się tutaj dwie kwestie. Pierwsza czy można zmonopolizować używanie literki "i" przed niemal każdym słowem aby konieczna była licencja na jego używanie? Być może właściciel zainwestował w rejestrację znaków towarowych - licencjonowanie znaków towarowych to też ich używanie zatem z perspektywy prawa znaków towarowych byłoby ok. Sprawdzam bazę danych OHIM ... jeden znak towarowy "iStyle. Upgrade your look". A druga rzecz jaki jest cel tej licencji ? Przecież raczej oczywisty - nikt nie wie co to "iStyle", za to wszyscy znają Apple i jej produkty, stąd licencja ma na celu oczywiste odniesienie do produktów tej firmy. Prawda, że ciekawy sposób na zarabianie?
W końcu, całkiem sprytnym pomysłem, była licencja oparta na słynnej brytyjskiej liście przebojów UK TOP 40. Według jej autorów - historyczne wyniki listy przebojów z każdego tygodnia to autentyczne "dane", które mogą legalnie przedstawiać. Dlatego tworzą np. grafiki stanowiące tygodniowe zestawienie 10 piosenek w formie okładki na kasetę. W całej licencji chodzi oczywiście o darmową eksploatację nazw znanych zespołów i ich hitów. Jej autorzy zapomnieli jednak, że "informacyjny" charakter historycznych danych, przestaje taki być, gdy zostaje przetworzony i komercyjnie eksploatowany.
Na pewno warto posiadać w swoim portfelu produkty licencjonowane, wie o tym każdy przedsiębiorca sprzedający odzież, gadżety czy zabawki. Takie produkty uatrakcyjniają ofertę sprzedażową, a także uwiarygadniają przedsiębiorcę. Jak pokazują powyższe przykłady - warto jednak przed podjęciem decyzji o zawarciu licencji poradzić się specjalisty, nie wszystko bowiem co znajduje się w ofertach agencji licencyjnych trzeba licencjonować, a nie wszystko może być "legalnie" licencjonowane. Przekonał się o tym dotkliwie właściciel sieci TOP SHOP, który nabył licencje na wykorzystanie zdjęcia przedstawiającego znaną piosenkarkę Rihannę bez uzyskiwania jej zgody na wykorzystanie wizerunku. Rezultat - odszkodowanie w wysokości 3 milionów funtów na rzecz Rihanny.
I tak np. podczas ostatnich targów natknąłem się na Agencję licencjonującą zdjęcia prac Banksy'ego. Zaraz... ale przecież Banksy nie licencjonuje swoich prac - z zasady, to by było zaprzeczenie całej jego twórczości. No właśnie! Dlatego Agencja wpadła na pomysł, żeby licencjonować wysokiej rozdzielczości zdjęcia graffiti tego artysty. Z ich perspektywy wszystko jest ok, bo przecież Banksy też używa w swoich pracach zdjęcia już powstałe - zatem sam korzysta z cudzej pracy, a ponadto z racji poglądów jest mało prawdopodobne aby pozwał kogoś za tego rodzaju eksploatację swoich prac.
Innym produktem była licencja iStyle, którą w skrócie określić można jako licencja na literkę "i" przed każdym słowem. Pojawiają się tutaj dwie kwestie. Pierwsza czy można zmonopolizować używanie literki "i" przed niemal każdym słowem aby konieczna była licencja na jego używanie? Być może właściciel zainwestował w rejestrację znaków towarowych - licencjonowanie znaków towarowych to też ich używanie zatem z perspektywy prawa znaków towarowych byłoby ok. Sprawdzam bazę danych OHIM ... jeden znak towarowy "iStyle. Upgrade your look". A druga rzecz jaki jest cel tej licencji ? Przecież raczej oczywisty - nikt nie wie co to "iStyle", za to wszyscy znają Apple i jej produkty, stąd licencja ma na celu oczywiste odniesienie do produktów tej firmy. Prawda, że ciekawy sposób na zarabianie?
W końcu, całkiem sprytnym pomysłem, była licencja oparta na słynnej brytyjskiej liście przebojów UK TOP 40. Według jej autorów - historyczne wyniki listy przebojów z każdego tygodnia to autentyczne "dane", które mogą legalnie przedstawiać. Dlatego tworzą np. grafiki stanowiące tygodniowe zestawienie 10 piosenek w formie okładki na kasetę. W całej licencji chodzi oczywiście o darmową eksploatację nazw znanych zespołów i ich hitów. Jej autorzy zapomnieli jednak, że "informacyjny" charakter historycznych danych, przestaje taki być, gdy zostaje przetworzony i komercyjnie eksploatowany.
Na pewno warto posiadać w swoim portfelu produkty licencjonowane, wie o tym każdy przedsiębiorca sprzedający odzież, gadżety czy zabawki. Takie produkty uatrakcyjniają ofertę sprzedażową, a także uwiarygadniają przedsiębiorcę. Jak pokazują powyższe przykłady - warto jednak przed podjęciem decyzji o zawarciu licencji poradzić się specjalisty, nie wszystko bowiem co znajduje się w ofertach agencji licencyjnych trzeba licencjonować, a nie wszystko może być "legalnie" licencjonowane. Przekonał się o tym dotkliwie właściciel sieci TOP SHOP, który nabył licencje na wykorzystanie zdjęcia przedstawiającego znaną piosenkarkę Rihannę bez uzyskiwania jej zgody na wykorzystanie wizerunku. Rezultat - odszkodowanie w wysokości 3 milionów funtów na rzecz Rihanny.
Friday, May 1, 2015
Czy wynalazek może być utworem?
Prawo autorskie i prawo własności przemysłowej co do zasady chronią odrębne przedmioty. Pomiędzy oba reżimami ochrony pojawiają się jednak punkty styku. Ochronie kumulatywnej podlegać mogą wzory przemysłowe, o ile spełniają kumulatywnie przesłanki określone w prawie własności przemysłowej oraz w prawie autorskim. W jednej ze spraw sądowych doszło do zbadania relacji pomiędzy ochroną rozwiązania technicznego spełniającego cechy wynalazku a ochroną takiego rozwiązania jako utworu na podstawie prawa autorskiego. Sprawa dotyczyła projektów maszyn do zgniatania i utylizacji śmieci. Sąd Najwyższy w sprawie podkreślił, że generalnie istnieje możliwość zaliczenia dzieł technicznych do obiektów chronionych przez prawo autorskie z tym jednak zastrzeżeniem, że ochronie nie podlega techniczna strona myśli twórczej (którą chronią przepisy pwp). Sąd podkreślił, że w takim wypadku należy zbadać czy w pracy twórcy zawarte są takie elementy, które zależą wyłącznie od osobistego ujęcia ergo czy można mówić o indywidualności tej pracy rozumianej zgodnie z definicją utworu w prawie autorskim. Wyrok SN sygn.akt. IV CSK 203/2006.
Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim prawo autorskie nie chroni rozwiązania technicznego jako takiego - ale konkretny przedmiot (maszynę wytworzoną według projektu) lub dokumentację projektową zgodnie z zasadami wskazanymi w prawie autorskim (art.50 pr.aut). Ponadto prawo autorskie chroni tylko to co wyrasta ponad twórczość zobiektywizowaną, tzn. indywidualnie ujęcie tematu jakie można przypisać danemu twórcy. W końcu, nawet przy spełnieniu powyższych cech prawo autorskie stanowić może dla uprawnionego wyłącznie pewien substytut ochrony jaką daje prawo własności przemysłowej.
Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim prawo autorskie nie chroni rozwiązania technicznego jako takiego - ale konkretny przedmiot (maszynę wytworzoną według projektu) lub dokumentację projektową zgodnie z zasadami wskazanymi w prawie autorskim (art.50 pr.aut). Ponadto prawo autorskie chroni tylko to co wyrasta ponad twórczość zobiektywizowaną, tzn. indywidualnie ujęcie tematu jakie można przypisać danemu twórcy. W końcu, nawet przy spełnieniu powyższych cech prawo autorskie stanowić może dla uprawnionego wyłącznie pewien substytut ochrony jaką daje prawo własności przemysłowej.
Monday, April 27, 2015
Zurich Solidarni i VABANK
Pamiętacie czasy wprowadzenia reformy emerytalnej i potężnej dawki reklam związanych z Powszechnymi Towarzystwami Emerytalnymi? PTE prześcigały się w przekonywaniu, który z nich jest najlepszy, a środkiem do tego były oryginalne spoty reklamowe. Jednym z nich była reklama PTE Zurich Solidarni, w której główne role grali bohaterowie filmu VABANK - Kwinto i Duńczyk. I właśnie te spoty stały się bohaterem jednej ze spraw sądowych. Sprawa w istocie dotyczyła sporu pomiędzy Studiem Filmowym - producentem spotów, Agencją reprezentującą, ówczesne PTE oraz samym PTE (Generali - jego następcą prawnym) i dotyczyła braku płatności ustalonego w umowach wynagrodzenia.
Sprawa ma kilka ciekawych wątków. Jednym z nich jest kwestia możliwości dochodzenia roszczenia o zaniechanie naruszenia praw autorskich. Sąd wskazał, że jest ono zasadne tylko w sytuacji, w której prawo jest naruszane lub istnieje obawa, że będzie naruszane w przyszłości. Ponieważ jednak spoty nie były już emitowane i nie było realnej podstawy, że taka emisja nastąpi roszczenie należało oddalić.
Kolejnym wątkiem jest kwestia określenia wartości należnego odszkodowania od podmiotów odpowiadających za naruszenie praw autorskich z różnych podstaw. W stanie faktycznym sprawy Agencja Reklamowa związana była umową z Powodem. Umowy takiej nie było po stronie pozwanego Generali PTE. Sąd ustalił zatem, że odpowiedzialność pozwanych ukształtowana jest na zasadzie in solidum. Od pozwanej Agencji zasądził kwotę określoną umową (uznaną przez pozwaną), zaś od pozwanego Generali PTE kwotę o wiele mniejszą obliczoną na zasadach rynkowych jako 3 krotność 15% kosztów produkcji. Pozwana Agencja zobowiązana została więc do zapłaty kwoty ok. 6,7 mln złotych, podczas gdy Generali PTE kwoty 0,9 mln zł. Sąd ustalając powyższe, wskazał, że określona umową kwota wartości emisji stanowiąca podstawę do określenia opłat licencyjnych nie może być brana pod uwagę przy ustaleniu należnego wynagrodzenia, bowiem nie została przez powódkę wykazana. Zatem Sądowi przy określeniu kwoty należnego odszkodowania od Generali PTE pozostało odwołanie się do ogólnych reguł rynkowych (% od wartości kosztów produkcji). Wyrok SN - sygn. akt - V CSK 369/06.
Sprawa stanowi ciekawy przykład dowodowego przegrania sprawy. Jak można się bowiem domyślać, powodowi w sprawie o wiele łatwiej byłoby wyegzekwować zasądzoną kwotę od Generali PTE niż od pozwanej Agencji reklamowej, stąd powódka domagała zasądzenia kwot zgodnie z zawartą umowa. Tymczasem Generali PTE zobowiązano do zapłaty kwoty prawie 8 razy niższej.
Tuesday, April 21, 2015
Przedwojenne znaki towarowe: Gilette
Myślicie, że marka Gilette pojawiła się w Polsce po 90 roku? Nic bardziej mylnego. Już 30.01.1919 roku niemiecka spółka Gilette Safety Razor GMBH z siedzibą w Hamburgu zarejestrowała 5 znaków towarowych dla wiadomej kategorii towarów, w tym znaki będące opakowaniem na żyletki. Znaki - poniżej wskazane - zarejestrowane zostały przez Urząd Patentowy RP (II RP) pod numerami od 160 do 164.
Tuesday, April 14, 2015
Wyczerpanie prawa a zmiany w towarze
Prawo znaków towarowych posiada instytucję tzw. wyczerpania prawa. W wielkim skrócie oznacza ona, iż osoba, która zakupiła towar oznaczony znakiem towarowym przez uprawnionego ze znaku w Polsce lub EU może tym towarem dalej obracać. Uprawniony nie może sprzeciwić się dalszemu obrotowi takiego towaru - bowiem jego prawo się "wyczerpało" - ergo uzyskał już korzyść jaką mógł uzyskać z tytułu wprowadzenia towaru do obrotu.
Wskazana instytucja nie jest jednak prawem o charakterze absolutnym. Zgodnie bowiem z treścią art. 155 ust 3 ustawy prawo własności przemysłowej, uprawniony może sprzeciwić się np. dalszej dystrybucji towarów jeżeli przemawiają za tym "uzasadnione względy", a w szczególności jeżeli zmienił się lub pogorszył stan towarów. Temat ograniczeń wyczerpania prawa jest szeroko rozpoznany, w branży farmaceutycznej, w przypadkach tzw. importu równoległego. Wiadomo, że leki w różnych krajach mają różną cenę, pakowane są w różne opakowania - dzięki ograniczeniom płynącym z wyczerpania prawa - producentom udaje się kontrolować rynki i ustalać własne strategie cenowe na oferowane produkty.
Spotkałem ostatnio ciekawy przypadek z zakresu omawianej tematyki z branży odzieżowej. Wiele firm odzieżowych sprzedaje t-shirty - w linii basic - tj. jednokolorowe, bez żadnych nadruków czy napisów. Jeden z moich klientów odkrył, że tak sprzedawane przez niego t-shirty, zostały przez kogoś zadrukowane i sprzedawane na jednym z targowisk w wypoczynkowej miejscowości - przy zachowaniu jego znaków towarowych na metkach i tzw. hand tagach. Co więcej, do salonów sprzedaży zaczęli zgłaszać sie klienci z reklamacjami dotyczącymi niskiej jakości nadruków, które zaczęły bardzo szybko "schodzić" i farbować inne ubrania. Sytuacja wydaje się klasycznie odpowiadać, definicji wyłączenia spod zasady wyczerpania prawa. Zgodnie bowiem ze wskazanym
wyżej art. 155 ust.3 prawa własności przemysłowej - uzasadnione względy istnieją m.in. wtedy gdy zmienił się lub pogorszył stan towarów. Stan towaru mojego klienta zmienił się w sposób znaczący - można powiedzieć, że po dodaniu do niego nadruku, nie jest to już ten sam t-shirt jaki wprowadził do obrotu sygnując go swoim znakiem towarowym. Wyłączenie możliwości powołania się na wyczerpanie prawa powoduje, iż osoba, dokonująca obrotem tak zmienionym towarem narusza prawo ochronne do znaku towarowego - w praktyce zupełnie tak, jakby sprzedawała podróbki.
Subscribe to:
Posts (Atom)